informatyka

25
li.
2008
palikowski

Książki o drupalu

Wybór książek o Drupalu po polsku nie zachwyca. Zdecydowanie więcej (i bardziej aktualne pozycje) oferuje PACKT Publishing. Poniżej kilka propozycji dla władających językiem Szekspira i chcących szybko poznać możliwości Drupala - zarówno od całkowitych podstaw po naprawdę zaawansowaną tematykę.

Na razie skrótowo opisuję co znajdziesz w książkach, nieco później do części z nich pojawią się osobne, szczegółowe (i obiektywne) recenzje.

24
cz.
2013
palikowski

Dyktowanie do smartfona

Używacie telefonu jako dyktafonu? Nie macie czasu na odsłuchiwanie i przepisywanie nagrań? Może warto przejść na aplikację, do której będziecie dyktować a telefon zmieni Wasze słowa w tekst? Smartfony (nawet te ze średniej półki) już to potrafią!

Zawsze miałem problem ze znalezieniem dobrej aplikacji, która pozwoliłaby mi szybko coś nagrać i wysłać mailem. Mam taką słabość, że w różnych dziwnych sytuacjach (np. jadąc samochodem, stojąc w kolejce do kasy, próbując zasnąć) napadają mnie pomysły na komiksy, wpisy w blogu, życiowe prawdy itd. To nic, że po tygodniu, odsłuchując te nagrania, w 90% okazuje się, że to banały i żadne tam odkrywcze rzeczy. Ale boję się, że jeśli gdzieś sobie nie zapiszę takich "olśnień" to zgubię te wartościowe 10%.

Dotąd proces wyglądał tak - nagrywałem kilka minut na dyktafon i wysyłałem mailem na własną skrzynkę, po czym... w 80% zapominałem o sprawie albo nie chciało mi się tego odsłuchiwać. Do dziś mam kilkadziesiąt takich nieodsłuchanych nagrań (kategoryzuję je sobie w gmailu jako "_nagrania" i pewnie poleżą tam do mojej emerytury).

Ostatnio odkryłem, że zwykła aplikacja z gatunku "żółte karteczki" (typu bardzo lekki i funkcjonalny ColorNote) plus mechanizm rozpoznawania mowy dostępny w telefonie klasy Galaxy Ace 2 (taki w tej chwili używam) wystarczają, aby podyktować naprawdę spory tekst. Wystarczy, zamiast mozolnie wklepywać kolejne słowa z klawiatury, kliknąć ikonę mikrofonu (na prawo od spacji) i podyktować notatkę (najlepiej głośno, wyraźnie, nie za szybko).

Oczywiście nie ma róży bez kolców. Dyktując Kilka pierwszych notatek odkryłem kilka wad rozwiązania.

Pierwsza z nich to przekręcanie słów. O ile dyktujemy naprawdę wyraźnie (to jeszcze nie problem) oraz nie używamy trudnych czy obcojęzycznych słów (a to już trudniejsze) to rozpoznawanie mowy działa naprawdę świetnie.

29
st.
2013
palikowski

Nauka programowania nie musi być trudna - Codecademy

Programowanie to bardzo niedoceniana dziedzina. Nie-informatykom wydaje się, że to wiedza tajemna, ogromnie trudna i generalnie nieprzydatna, a wcale tak nie jest.

Prawda jest taka, że programowanie nie jest wcale tak trudne a jego podstawowe zasady są wspólne dla większości języków. Co więcej, jeśli już je poznasz to mogą Ci się przydać w pracy, w domu, na uczelni - i to wcześniej niż myślisz. Wiele czynności, które wykonujesz cyklicznie na komputerze, można zautomatyzować. Raporty dla szefa, przepisywanie tabelek z excela do innego systemu, wykonywanie kopii zapasowych, wyciąganie danych z różnych źródeł i systemów - wszystko to na co dzień robią miliony osób na świecie. Gdyby tylko wiedzieli, że mogą napisać sobie program, który zrobi część pracy z nich...

Z moich obserwacji wynika, że większość nie-informatyków spotyka się po raz pierwszy z programowaniem używając arkusza kalkulacyjnego - zwykle Excela i jego formuł. Jeśli kiedykolwiek świadomie używałeś formuł w Excelu to mam dobrą wiadomość - programowanie polega właściwie na tym samym co używanie formuł i adresów komórek w Excelu, czyli:

- podstawianiu wartości pod zmienne (A2 = A1)
- wykonywaniu na nich operacji (B3 = B1+B2)
- korzystaniu z funkcji, do których wstawiasz parametry (C3 = SUMA(A1:B1)
- i tak dalej.

Istnieje wiele języków programowania, wiele różnych programów (tak jak Excel, Access, nawet Word) udostępnia możliwość pisania w nich własnych makr, skryptów.

Ale jest różnica w wyguglowaniu lub poznaniu "po omacku" formuł i makr w Excelu, a świadomego ich używania - zrozumienia podstaw, które leżą we wszystkich sposobach i językach programistycznych. Takie podstawy można potem szybko zastosować do dowolnego narzędzia programistycznego - wystarczy zorientować się w tym jak w danym języku zapisać dane działanie (np. wywołanie funkcji, czy podstawienie wartości do zmiennej) - reszta będzie już prosta.

29
st.
2013
palikowski

Jesteś informatykiem? Masz przechlapane :)

Taka moja prywatna teoria. Broń boże nie poparta obserwacjami rzeczywistych zdarzeń, ludzi czy rozwiązań informatycznych. Wszelkie podobieństwo do czegokolwiek przypadkowe.

Pracownicy korporacji (tzw. "Biznes") są coraz młodsi i widzą dookoła mnogość użytecznych systemów, które wspierają pracę ich kolegów, będą więc żądać podobnych "zabawek" dla siebie. Będą coraz bardziej świadomi tego, że od informatyków można wymagać zrobienia systemu w tydzień.

Chodzi mi oto, że według mnie nadciąga dekada coraz większego chaosu w IT. Systemy, które budowało się ostatnie 20 lat będą teraz ze sobą (i z nowymi) na szybko integrowane. Powstaną przy tym konstrukcje niestabilne, frankensteinowskie. Pojawi się masa nowych systemów, aplikacji, rozwiązań szytych na miarę, duplikatów robionych pod jeden dział czy organizację.

Niestety "Biznes" nie ma świadomości jakie są skutki takiego budowania infrastruktury. Jej komplikowanie i stawianie dziesiątek "protez" czy niedopracowanych i niedokończonych rozwiązań, skończy się prędzej czy później katastrofą. I kto będzie winny? Sami wiecie, prawda?

Otóż informatycy mają przechlapane, ponieważ nie zdążyliśmy *tak jak prawnicy, lekarze, budowlańcy) wykształcić odpowiednio formalnej "ochrony" przed naszymi klientami. Co to znaczy? Posłużę się porównaniem.

Jak chcemy zbudować dom, to co robimy? Kupujemy materiału za 200 tysięcy, bierzemy fachowca z ekipą i do roboty? W życiu. Najpierw kupujemy lub zamawiamy projekt. Potem uzyskujemy z gminy warunki zabudowy. Potem uzgadniamy z dostawcami warunki przyłączenia wszystkich mediów. Potem poprawki do projektu, jakieś mapki srapki, kupa kasy i czasu na to, aby nikt nam nie odrzucił wniosku o pozwolenie na budowę. Potem kolejne dziesiątki papierków, uzgodnień, projektów - wszelkie instalacje, przeróbki. Na koniec jeszcze odbiór - i nie daj boże aby budynek gdzieś tam był 10 cm szerszy czy wyższy. Wszystko jest z każdej strony obwarowane podpisami, uprawnieniami, formalizmami.

27
li.
2012
palikowski

Dwa typy ludzi w korporacji

Można dzielić ludzi bardzo różnie. Pracując 10 lat w korporacji jako informatyk na różnych szczeblach, nauczyłem się, że są dwa bardzo ważne podziały:

1) Tacy, którzy mają masę krytyczną (suma znajomości, łatwości denerwowania się z byle powodu, poziom złośliwości itd.) aby Cię zwolniono, jeśli ich wkurzysz, oraz tacy, którzy tej masy nie mają,

2) Tacy, z którymi jak pogadasz i się umówicie, to po prostu masz coś uzgodnione oraz tacy z którymi po każdym spotkaniu należy spisać notatkę służbową, a najlepiej ich nagrywać i drukować wszystkie maile.

03
sie.
2011
palikowski

Epoka kwarcu łupanego

Mam coraz częściej przeczucie graniczące z pewnością, że za lat 20 a może 50 a może 100 nasze czasy będą wyśmiewane jako "mroczne wieki", "informatyczne średniowiecze", "epoka tranzystora łupanego" itd.

Chodzi mi o to, że gdzie się nie rozejrzeć widzę nieudane wdrożenia, niezintegrowane systemy, nieporozumienia między biznesem a IT, niedobre interfejsy użytkownika i sfrustrowanych rożnymi błędami czy niespodziewanymi zachowaniami komputera ludzi. Ponadto wdrożenie jakiegoś sensownego rozwiązania, nawet niewielkiego, jest strasznie drogie z uwagi na koniecznośc integrowania go z setką różnych dziwnych rozwiązań.

Wszystko to prowadzi do sytuacji kiedy w dużej korporacji, posiadającej 666 systemów pozwalających zbudować praktycznie wszystko pani sekretarka prowadzi grafik wykorzystania salek konferencyjnych w zeszycie za pomocą żółtych karteczek. Proste i zajebiste. Koszt wdrożenia 10zł. Amen.

03
lp.
2011
palikowski

Dezorientacja

Jak mawiał pewien detektyw "Jestem w kropce".

1) Namnożyło się narzędzi do blogowania, publikowania krótkich, średnich i długich statusów, przechowywania zdjęć, filmów, relacji międzyludzkich.

2) Coraz większa jest dostępność urządzeń, za pomocą których możemy zdjęcia, filmy, teksty czy nagrania wysyłać w świat.

3) Coraz więcej ludzi ma internet mobilny i stacjonarny, zatem jest 24/7 online.

I teraz - mając to wszystko (własne i znajomych/przyjaciół/rodziny konta, materiały) przemieszane na serwisach typu:

mikroblogi: twitter, blip, flaker, tumblr, ...
fotogalerie: picasa, flickr,
zbiory znajomości: goldenline, linkedin, gorno, facebook, NK, Google+, ...
zbiory kontaktów: Gmail, Outlook, ...
zbiory kontaktów IM (komunikatory): gg, tlenk, gtalk, skype, jabber, aim, icq, ...
strony www: prywatne, blogi hobbystyczne/zawodowe/branżowe, firmowe,
składnice plików: skydrive, pendrive, hard drive, ...

można dostać ostrego rozstroju nerwowego.

Dlaczego w 21 wieku, mając tak potężne narzędzie jak Internet nie mogę mieć jakiegoś prostego uberinterfejsu, za pomocą którego dotrę do wszystkich znajomych, niezależnie na której siedzą platformie?

Chcąc podzielić się zdjęciami i opisem z ważnego wydarzenia muszę obskoczyć ze 3 społecznościówek, gdzie mam najwięcej kontaktów, wysłać zylion maili do osób, które kontestują sieci społecznościowe, opublikować coś na stronie, pyknąć na blipie itd. W efekcie odechciewa mi się i zamiast dawać dobry przykład to jeszcze marudzę :).

No i dlaczego muszę obserwować i utrzymywać (pielęgnować) kilka sieci kontaktów, żeby być na bieżąco z przejawami życia online'owego wszystkich znajomych?

Myślę, że obecna era będzie za 10 lat powodem do kpin z tego co Internet zrobił z naszymi nerwami :).

23
wrz.
2010
palikowski

Top 3 firm, które mnie ostatnio wkurzyły :)

Poniższe doświadczenia pokazują, że systemy i procedury wspierające pracę róznych callcenter nie muszą wcale ułatwiać życia klientom. Ba! Idę o zakład, że część z nich jest celowo skonstruowana tak, aby pewne operacje były dla klienta trudniejsze. Część zaś wynika z błędów jakie tkwią w systemach informatycznych. Firmom chyba nie opłaca się ich usuwać - wolą zatrudnić tanią siłę roboczą, która wyjaśni klientowi żeby się nie przejmował :).

Modelowym przykładem celowego utrudniania życia niech będzie rezygnacja z usług. Moje boje sprzed około roku z "telewizją nowej generacji N" dowiodły, że potrafią oni przyjąć zamówienie przez telefon albo internet, ale rezygnacja? Tylko za pomocą wydrukowanego papierka dostarczonego listem poleconym do centrali firmy! Mogę zrozumieć papiery przy banku, w urzędzie, ale firma mająca w nazwie "NOWĄ GENERACJĘ", która potrafi pokazać fakturę na ekranie mojego telewizora, cofać czas w filmach, dostarczać materiały na zamówienie (VOD), a nawet wdrożyła obsługę BILIX'a (poniekąd cholernie wygodne)? Wstyd!

Żeby jeszcze dobić "enkę" powiem, że kiedy próbowałem się dodzwonić na obsługę klienta kończyło się to czekaniem po kilkanaście minut - w ten sposób rezygnacja z ich usług potrwała parę miesięcy, bo kto ma czas jeździć na pocztę?

Tu dochodzimy do pewnej przykrej praktyki, którą stosują chyba wszyscy. Otóż na linii gdzie usługę bądź produkt możemy zamawiać NIGDY PRZENIGDY nie czeka się dłużej niż kilkanaście sekund. Konsultanci są mili, grzeczni, odbierają błyskawicznie. Jednak kiedy już zostaliśmy wrobieni w dwuletnią umowę albo szukamy pomocy technicznej to z cudem graniczy dotelefonowanie się do obsługi.

21
wrz.
2010
palikowski

Internet jest do bani bo...

No i tu czekam na Wasze komentarze... albo niech będzie, ja zacznę:

1) uzależnia (to akurat najmniejsza wada, lepszy net od kokainy albo wódy),
2) zbierane z mozołem linki do ciekawych stron (poradników, tutoriali, wątków na forum) prowadzą donikąd kiedy się ich najbardziej potrzebuje - bo serwer się zmienił, bo autor zmienił adresowanie strony, bo serwis zakończył działalność. To samo tyczy się sytuacji kiedy zajdziemy ciekawy wpis, w którym jest link do jeszcze ciekawszej treści - niestety takiej, która już dawno znikła z Sieci,
3) strony nie są kategoryzowane, zesłownikowane, a relacje między nimi (hiperłącza) nie są nazwane (w sensie są to relacje bezosobowe, bez typów). Oczywiście jest na horyzoncie RDF i podobne systemy, ale czy to się uda? Póki co mamy bazę danych z jednym wielkim polem tekstowym :).
4) treść się powtarza - katalogi stron, firm, instytucji, dokumentów, książek - praca wielu firm i jednostek się powtarza, każdy chce mieć "swoją" treść bo przecież na treści się zarabia. Fakt, ale przy okazji robi się burdel i żaden katalog nie jest kompletny,
5) brak jest systemu reputacji i tożsamości, co sprawia, że znalezione w sieci recenzje, polecenia, opinie są bardzo prawdopodobnie pisane "na zamówienie" a przynajmniej takie panuje powszechnie przekonanie i podejrzenie.
6) ... (czekam na komentarze)

17
wrz.
2010
palikowski

Książki informatyczne - mój zbiór i opinie

Od dawna zbieram się do napisania paru słów o książkach informatycznych, które posiadam. Ponieważ na długie recenzje mnie czasowo nie stać, postanowiłem, że zamiast tego umieszczę tu po kilka zdań na temat tych kilku, które przeczytałem i polecam. Niektóre linki do książek zawierają kod partnerski z http://pp.helion.pl.

Wpis będzie sukcesywnie rozszerzany o kolejne pozycje.

Subskrybuj zawartość