webware

29
st.
2013
palikowski

Nauka programowania nie musi być trudna - Codecademy

Programowanie to bardzo niedoceniana dziedzina. Nie-informatykom wydaje się, że to wiedza tajemna, ogromnie trudna i generalnie nieprzydatna, a wcale tak nie jest.

Prawda jest taka, że programowanie nie jest wcale tak trudne a jego podstawowe zasady są wspólne dla większości języków. Co więcej, jeśli już je poznasz to mogą Ci się przydać w pracy, w domu, na uczelni - i to wcześniej niż myślisz. Wiele czynności, które wykonujesz cyklicznie na komputerze, można zautomatyzować. Raporty dla szefa, przepisywanie tabelek z excela do innego systemu, wykonywanie kopii zapasowych, wyciąganie danych z różnych źródeł i systemów - wszystko to na co dzień robią miliony osób na świecie. Gdyby tylko wiedzieli, że mogą napisać sobie program, który zrobi część pracy z nich...

Z moich obserwacji wynika, że większość nie-informatyków spotyka się po raz pierwszy z programowaniem używając arkusza kalkulacyjnego - zwykle Excela i jego formuł. Jeśli kiedykolwiek świadomie używałeś formuł w Excelu to mam dobrą wiadomość - programowanie polega właściwie na tym samym co używanie formuł i adresów komórek w Excelu, czyli:

- podstawianiu wartości pod zmienne (A2 = A1)
- wykonywaniu na nich operacji (B3 = B1+B2)
- korzystaniu z funkcji, do których wstawiasz parametry (C3 = SUMA(A1:B1)
- i tak dalej.

Istnieje wiele języków programowania, wiele różnych programów (tak jak Excel, Access, nawet Word) udostępnia możliwość pisania w nich własnych makr, skryptów.

Ale jest różnica w wyguglowaniu lub poznaniu "po omacku" formuł i makr w Excelu, a świadomego ich używania - zrozumienia podstaw, które leżą we wszystkich sposobach i językach programistycznych. Takie podstawy można potem szybko zastosować do dowolnego narzędzia programistycznego - wystarczy zorientować się w tym jak w danym języku zapisać dane działanie (np. wywołanie funkcji, czy podstawienie wartości do zmiennej) - reszta będzie już prosta.

04
paź.
2010
palikowski

Boom na sieciowe społeczności ... i co dalej?

Tak mi się nasunęło ostatnio, że rozrywkowe serwisy społecznościowe prędzej czy później każdemu się znudzą. Skąd taka myśl? Wydaje mi się, że aktywność na wszystkich fotkach, blipach, twitterach, naszych klasach, fejsbukach, majspejsach ma pewną wadę - nie daje spodziewanych rezultatów.

Zapisując się do serwisu tego typu mamy pewne oczekiwania. Sporo osób liczy na to, że dzieląc się z innymi internautami swoimi codziennymi przeżyciami (w formie tekstu, video czy fotek) otrzyma odzew stosowny do wysyłanego komunikatu. Zatem jeśli się cieszymy chcemy żeby inni cieszyli się naszym szczęściem. Jeśli nas boli to oczekujemy przytulenia i poklepania po ramieniu. Jeśli pojechaliśmy na wakacje do Egiptu - wyrazów uznania albo chociaż zainteresowania jak tam było i co zobaczyliśmy.

Natomiast nasze sprawy są dla innych ludzi w 90% nieważne. Oni mają swoje - niemal identyczne - przeżycia, wspomnienia, przemyślenia (takie jak ta notka na blogu), codzienne porażki i sukcesy. I właśnie ich sprawy są dla nich ważniejsze, o nich chcą rozmawiać, po to w końcu zapisali się na tego facebooka czy nk.

Rezultatem takiej sytuacji jest rozczarowanie tym jak płytkie są internetowe relacje. Owszem, zdarza się, że ktoś coś napisze na Twoim profilu, skomentuje Twój post, ale są to zwykle mało osobiste, szablonowe wypowiedzi, napisane raczej z grzeczności. Takie reakcje nie dają nawet odrobiny poczucia bliskości, więzi, zaangażowania. Dużo większy efekt uzyskamy rozmawiając przez GG czy korespondując mailem.

21
wrz.
2010
palikowski

Internet jest do bani bo...

No i tu czekam na Wasze komentarze... albo niech będzie, ja zacznę:

1) uzależnia (to akurat najmniejsza wada, lepszy net od kokainy albo wódy),
2) zbierane z mozołem linki do ciekawych stron (poradników, tutoriali, wątków na forum) prowadzą donikąd kiedy się ich najbardziej potrzebuje - bo serwer się zmienił, bo autor zmienił adresowanie strony, bo serwis zakończył działalność. To samo tyczy się sytuacji kiedy zajdziemy ciekawy wpis, w którym jest link do jeszcze ciekawszej treści - niestety takiej, która już dawno znikła z Sieci,
3) strony nie są kategoryzowane, zesłownikowane, a relacje między nimi (hiperłącza) nie są nazwane (w sensie są to relacje bezosobowe, bez typów). Oczywiście jest na horyzoncie RDF i podobne systemy, ale czy to się uda? Póki co mamy bazę danych z jednym wielkim polem tekstowym :).
4) treść się powtarza - katalogi stron, firm, instytucji, dokumentów, książek - praca wielu firm i jednostek się powtarza, każdy chce mieć "swoją" treść bo przecież na treści się zarabia. Fakt, ale przy okazji robi się burdel i żaden katalog nie jest kompletny,
5) brak jest systemu reputacji i tożsamości, co sprawia, że znalezione w sieci recenzje, polecenia, opinie są bardzo prawdopodobnie pisane "na zamówienie" a przynajmniej takie panuje powszechnie przekonanie i podejrzenie.
6) ... (czekam na komentarze)

17
wrz.
2010
palikowski

Czego mi brakuje po utracie HTC G1?

Etapy mojej znajomości z HTC G1 były dość typowe, może z wyjątkiem ostatniego. Najpierw naćpałem się informacji technicznych i uroiłem sobie, że muszę go mieć. Potem kupiłem i opiewałem jego zalety tu i ówdzie. Następnie przyszło lekkie ostudzenie miłości kiedy aparacik zaczął "żyć własnym życiem", czyli resetować się co kilka-, kilkanaście-, kilkadziesiąt godzin (w zależności od fazy księżyca, aktywności słońca i cen w Tesco).

Za to dziś, kiedy minęły 3 tygodnie od jego utraty, mogę szczerze powiedzieć: kupił bym sobie jeszcze raz telefon z Androidem. Może niekoniecznie G1, ale i nim bym nie pogardził. Dlaczego? Najprościej chyba opisać czego mi brakuje po przymusowym downgrade słuchawki.

15
wrz.
2010
palikowski

Oprogramowanie przyjazne środowisku?!

Przeczytałem niedawno ciekawy wpis na blogu Engineered Web i nieskromnie powiem, że sam od dawna się zastanawiałem ile prądu tracimy na Ziemi używając nieoptymalnego kodu. Doświadczenie (zarówno z obszaru budowy stron www ale też pisania programów, czy poprawiania kodu po kimś) nauczyło mnie, że wiele systemów da się zoptymalizować, przyspieszyć, poprawić ich wydajność.

Często wygląda to tak, że system, pisany na zamówienie z konkretnym budżetem, robi to co trzeba, ale nie grzeszy szybkością działania. Kiedy do kodu, konfiguracji środowiska bądź algorytmów działania usiądzie człowiek nastawiony nie na zysk, ale na "piękno" rozwiązania (czy kod może być piękny? dlaczego nie!) wtedy często gęsto, nie pracując pod presją czasu i budżetów, wyciśnie z niego 2, 3 albo i 5 razy więcej.

Przykład z życia? Jeden z systemów, którymi zajmuję się w pracy co noc, od pięciu lat, wykonywał import danych. Rozwiązanie było zamknięte, napisane na zamówienie. W końcu, zmuszeni innymi czynnikami podjęliśmy decyzję o jego napisaniu od zera. Podczas pisania zdecydowaliśmy usunąć część danych, która de facto nigdy nikomu do niczego nie była potrzebna. Efekt? Zamiast 3,5 godziny pracy serwera zajmuje to obecnie 30 minut.

Inny przykład? Zainstalowanie akceleratora PHP do witryny z np. Drupalem może dać kilkukrotne przyspieszenie pracy witryny, a więc nie jest to nawet robota dla programisty a dla admina serwera!

15
wrz.
2010
palikowski

Żeglarze Internetu

Mam wrażenie, że większość moich znajomych patrzy na mnie z pewnym politowaniem, szczególnie jeśli jeszcze korzystają z sieci i widzą, że prowadzę aktywne "życie" - mam bloga, kilka stron www, Blipuję, Facebookuję, Goldenline'uję, zamieszczam fotki na Picasa, itd.

Dlaczego z politowaniem, albo rozbawieniem? Mogę się domyślać, że po prostu nie uważają Internetu za "poważne" medium czy za pełnoprawną przestrzeń społeczną.

Nie raz zastanawiałem się po co mi taka bujna sieciowa aktywność, po co wszędzie się rejestruję, sprawdzam jak co działa, zachęcam innych i tak dalej. Moja standardowa gadka o budowaniu fachowego wizerunku, swoistego sieciowego street cred, to tylko część prawdy. Część inna to uzależnienie albo chorobliwa wręcz ciekawość świata, ale to temat na inny artykuł.

Dziś wpadło mi do głowy, że jest jeszcze inny cel i sens takiego intensywnego używania sieci.

15
wrz.
2010
palikowski

Dlaczego informatyka musi się zmienić?

Tekst pochodzi z 2006 roku i nie pamiętam już czy napisałem go pod wpływem (i czego), ani dlaczego nie został opublikowany. Przejrzałem na szybko i niewiele stracił na aktualności - właściwie to mam wrażenie że jest jeszcze prawdziwszy. Informatycy są coraz gorsi, sprzedawcy coraz lepsi, a użytkownicy coraz bardziej, pardon za słowo prawdy, wkurwieni.

Typowe biuro - biurka, komputery, ludzie, poważne biznesowe/urzędowe sprawy. Typowy dzień - masa spraw, telefonów, maili. Typowy informatyk - zabiegany od padu dysku do utraconego folderu i gniotącej papier drukarki.

Znacie te historie - wiecznie coś się psuje w tych komputerach! Ciągle nawalają, czyjaś kilkuletnia praca odchodzi w binarny niebyt, a czas reakcji obsługi technicznej ciągnie się w nieskończoność.

Czy przypadkiem informatycy nie przesadzili z wychwalaniem pod niebiosa nowych technologii? Może wypadałoby najpierw je lepiej zaprojektować, dokładniej sprawdzić i przetestować, zanim damy je do ręki użytkownikowi nie mającemu dyplomu magistra z informatyki?

10
wrz.
2010
palikowski

Uważaj czego sobie życzysz, szczególnie od komputera

Mawiają, że komputery są tak mądre jak ludzie, którzy je programują i jestem tego żywym dowodem. Dziś kolejny raz przekonałem się, że pozornie niezrozumiałe zachowanie się maszyny było de facto spowodowane błędną (albo nieprzemyślaną) konfiguracją. Ustawienia, które przy 99,9% przypadków działają, ale ten 0,1%, kiedy już wystąpi, jawi się nam jako tajemniczy "babol", którego nic nie jest w stanie wytłumaczyć.

Co więc tym razem nawywijałem? Otóż zainstalowałem munina, celem zmonitorowania serwera, odpaliłem jego webowy interfejs i kliknąłem w link prowadzący do wykresów. Przeglądarka, po minucie prób nawiązania połączenia z serwerem, poddała się i wypluła błąd "Serwer zbyt długo nie odpowiada".

"Cholera, znowu" pomyślałem sobie, bo z dokładnie takim samym problemem walczyłem pół roku wstecz nie mogąc dojść o co może chodzić. Co najlepsze strona z wykresami ładowała się czasem, ale nie mogłem nijak wyczaić regularności tego zjawiska.

Dziś zrozumiałem.

Mój Firefox ma zainstalowane foxyproxy - świetny dodatek do szybkiego przestawiania ustawień proxy, z jakich korzysta przeglądarka. Przydaje się jeśli laptopa, tak jak ja, zabiera się z pracy do domu, gdzie nie obowiązuje korporacyjny firewall i serwer pośredniczący.

Foxyproxy ma u mnie 2 profile - domowy i firmowy. W firmowym widniało ustawienie wzorca *localhost*, które z jakiegoś powodu zadziałało na muninowej ścieżce (zawierającej taki ciąg znaków). Po przerobieniu na http://localhost* wszystko zaczęło działać!

Dopiero potem zrozumiałem nieregularne działanie munina sprzed pół roku. Kiedy byłem w pracy strona nie działała, za to w domu, czy z innych komputerów - śmigała aż miło.

Jak wpadłem na ślad z proxy? Otóż przypadkiem otworzyłem munina w IE - który bez marudzenia pokazał "felerną" stronę. Jednak poza sprawdzaniem stron dla klientów na coś ten IE się przydaje.

Mam nadzieję, że każdy z Was tak czasem ma, bo głupio przyznać że aż taka ze mnie gapa :D.

07
maj
2008
palikowski

Webware rusza

Rusza mój pierwszy oficjalny ... podserwis? Podblog? Jakby tego nie nazwać chcę gorąco poprosić:

a) wszystkich znudzonych notkami na temat internetu i stron www o pozostanie tutaj,
b) wszystkich znudzonych zdjęciami Emilki i notkami o moim prywatnym życiu o "zaulubienie" lub "zaeRSSowanie" http://webware.palikowski.net

Jak widać z poniższego wykresu pierwszy dzień otwarcia przyniósł wzrost oglądalności na poziomie "plus nieskończoność" :)

[img_assist|nid=1201|title=Webware - statystyki po 1 dniu :)|desc=|link=none|align=center|width=724|height=297]

29
paź.
2007
palikowski

Webware wspomagające zarządzanie projektami według Getting Things Done - 4 aplikacje online

Szukając dobrej aplikacji webowej wspomagającej nas w zarządzaniu projektami w systemie GTD trzeba nieźle napracować. Ja zrobiłem to za Ciebie i przetestowałem nozbe, vitalist, hiveminder, oraz remember the milk (rtm).

Nozbe

http://www.nozbe.com/

Subskrybuj zawartość