android
Dyktowanie do smartfona
Używacie telefonu jako dyktafonu? Nie macie czasu na odsłuchiwanie i przepisywanie nagrań? Może warto przejść na aplikację, do której będziecie dyktować a telefon zmieni Wasze słowa w tekst? Smartfony (nawet te ze średniej półki) już to potrafią!
Zawsze miałem problem ze znalezieniem dobrej aplikacji, która pozwoliłaby mi szybko coś nagrać i wysłać mailem. Mam taką słabość, że w różnych dziwnych sytuacjach (np. jadąc samochodem, stojąc w kolejce do kasy, próbując zasnąć) napadają mnie pomysły na komiksy, wpisy w blogu, życiowe prawdy itd. To nic, że po tygodniu, odsłuchując te nagrania, w 90% okazuje się, że to banały i żadne tam odkrywcze rzeczy. Ale boję się, że jeśli gdzieś sobie nie zapiszę takich "olśnień" to zgubię te wartościowe 10%.
Dotąd proces wyglądał tak - nagrywałem kilka minut na dyktafon i wysyłałem mailem na własną skrzynkę, po czym... w 80% zapominałem o sprawie albo nie chciało mi się tego odsłuchiwać. Do dziś mam kilkadziesiąt takich nieodsłuchanych nagrań (kategoryzuję je sobie w gmailu jako "_nagrania" i pewnie poleżą tam do mojej emerytury).
Ostatnio odkryłem, że zwykła aplikacja z gatunku "żółte karteczki" (typu bardzo lekki i funkcjonalny ColorNote) plus mechanizm rozpoznawania mowy dostępny w telefonie klasy Galaxy Ace 2 (taki w tej chwili używam) wystarczają, aby podyktować naprawdę spory tekst. Wystarczy, zamiast mozolnie wklepywać kolejne słowa z klawiatury, kliknąć ikonę mikrofonu (na prawo od spacji) i podyktować notatkę (najlepiej głośno, wyraźnie, nie za szybko).
Oczywiście nie ma róży bez kolców. Dyktując Kilka pierwszych notatek odkryłem kilka wad rozwiązania.
Pierwsza z nich to przekręcanie słów. O ile dyktujemy naprawdę wyraźnie (to jeszcze nie problem) oraz nie używamy trudnych czy obcojęzycznych słów (a to już trudniejsze) to rozpoznawanie mowy działa naprawdę świetnie.
Znowu jestem androidem - tym razem z LG G540
Po stracie mojego nieodżałowanego G1 miałem kilkumiesięczną przerwę, podczas której androidowe nawyki niemal mnie opuściły. Przestałem śnić o elektrycznych owcach, grać w kiblu w Abduction, potajemnie odbierać maile w trakcie romantycznych kolacji... do czasu. Żona uraczyła mnie prezentem mikołajkowym - nowiuśkim LG G540, znanym też jako shift.
Mój szift jest od G1 lżejszy, cieńszy, wytrzymuje dłużej bez ładowania, ma wyjście minijack i podobno lepiej spisuje się w grach 3d. Niska cena okupiona jest nieco mniej precyzyjnym ekranem oraz brakiem klawiatury fizycznej, co z początku wydawało się wadami nie do przeskoczenia ale człowiek do wszystkiego jest w stanie się przyzwyczaić i już coraz lepiej mi idzie trafianie w wirtualne klawisze.
Póki co nie mam większych zastrzeżeń do LG. Marka nie kojarzy mi się z topowymi słuchawkami ale Shift sprawia pozytywne wrażenie. Poza tym bardziej chodzi mi o powrót do bycia non-stop online i dostęp do maila, kalendarza i rssów a nie o ściganie się z posiadaczami smartfonów za 3 tysiaki.
Podsumowując - jestem ukontentowany, więc jeśli szukacie dobrego i taniego androida - szczerze polecam.
Czego mi brakuje po utracie HTC G1?
Etapy mojej znajomości z HTC G1 były dość typowe, może z wyjątkiem ostatniego. Najpierw naćpałem się informacji technicznych i uroiłem sobie, że muszę go mieć. Potem kupiłem i opiewałem jego zalety tu i ówdzie. Następnie przyszło lekkie ostudzenie miłości kiedy aparacik zaczął "żyć własnym życiem", czyli resetować się co kilka-, kilkanaście-, kilkadziesiąt godzin (w zależności od fazy księżyca, aktywności słońca i cen w Tesco).
Za to dziś, kiedy minęły 3 tygodnie od jego utraty, mogę szczerze powiedzieć: kupił bym sobie jeszcze raz telefon z Androidem. Może niekoniecznie G1, ale i nim bym nie pogardził. Dlaczego? Najprościej chyba opisać czego mi brakuje po przymusowym downgrade słuchawki.

Ostatnie odpowiedzi