facebook

03
lp.
2011
palikowski

Dezorientacja

Jak mawiał pewien detektyw "Jestem w kropce".

1) Namnożyło się narzędzi do blogowania, publikowania krótkich, średnich i długich statusów, przechowywania zdjęć, filmów, relacji międzyludzkich.

2) Coraz większa jest dostępność urządzeń, za pomocą których możemy zdjęcia, filmy, teksty czy nagrania wysyłać w świat.

3) Coraz więcej ludzi ma internet mobilny i stacjonarny, zatem jest 24/7 online.

I teraz - mając to wszystko (własne i znajomych/przyjaciół/rodziny konta, materiały) przemieszane na serwisach typu:

mikroblogi: twitter, blip, flaker, tumblr, ...
fotogalerie: picasa, flickr,
zbiory znajomości: goldenline, linkedin, gorno, facebook, NK, Google+, ...
zbiory kontaktów: Gmail, Outlook, ...
zbiory kontaktów IM (komunikatory): gg, tlenk, gtalk, skype, jabber, aim, icq, ...
strony www: prywatne, blogi hobbystyczne/zawodowe/branżowe, firmowe,
składnice plików: skydrive, pendrive, hard drive, ...

można dostać ostrego rozstroju nerwowego.

Dlaczego w 21 wieku, mając tak potężne narzędzie jak Internet nie mogę mieć jakiegoś prostego uberinterfejsu, za pomocą którego dotrę do wszystkich znajomych, niezależnie na której siedzą platformie?

Chcąc podzielić się zdjęciami i opisem z ważnego wydarzenia muszę obskoczyć ze 3 społecznościówek, gdzie mam najwięcej kontaktów, wysłać zylion maili do osób, które kontestują sieci społecznościowe, opublikować coś na stronie, pyknąć na blipie itd. W efekcie odechciewa mi się i zamiast dawać dobry przykład to jeszcze marudzę :).

No i dlaczego muszę obserwować i utrzymywać (pielęgnować) kilka sieci kontaktów, żeby być na bieżąco z przejawami życia online'owego wszystkich znajomych?

Myślę, że obecna era będzie za 10 lat powodem do kpin z tego co Internet zrobił z naszymi nerwami :).

17
st.
2011
palikowski

Nie jest prosto wyjść z Facebooka

Myślicie, że w każdej chwili możecie "wyjść" z Facebooka i spalić wszystkie mosty? W teorii nie ma nic prostszego - usuwam konto i cześć. W praktyce jednak nie jest to wcale trywialny proces. Postaram się opisać mój sposób, który gwarantuje, że nie odzyskacie już swojego konta.

1. Historyjka nałogowca - można ominąć :).

Dla mnie FB stało się czymś w rodzaju nałogu. Może nie samo spędzanie czasu na FB, ale codzienna (czasem kilkukrotna) wizyta dostarczała mi masy linków do filmów, obrazków, artykułów - krótko mówiąc sposobności do zajęcia się czymś "łatwiejszym" niż pracą bądź rodziną.

2. Pierwsza próba - nie tak udana jak bym chciał.

W końcu postanowiłem dać sobie spokój i zlikwidować konto na Facebooku. Pierwsza niespodzianka nastąpiła po kliknięciu w opcję "dezaktywuj konto". Sama nazwa linku wzbudziła moją czujność - dlaczego nie "usuń"? Następna strona rozbawiła mnie do łez, tani chwyt rodem z telenowel ale pewnie skuteczny (ciekawe ile procent na tym etapie rezygnuje z dezaktywacji konta):

Śmiech śmiechem, ale dalej było już gorzej. Po pierwsze - dezaktywacja konta nie oznacza usunięcia moich danych z serwisu. Może i nie będą dostępne dla znajomych, ale w każdej chwili konto mogę ponownie aktywować - wystarczy się zwyczajnie zalogować. Sprawdziłem i faktycznie - po zalogowaniu wszystko działało.

Postanowiłem nieco skuteczniej wyrwać się z tego serwisu.

3. Usunięcie konta - wersja skuteczna.

Poniżej lista kroków jakie wykonałem, aby "przypadkiem" nie aktywować ponownie konta

a) po pierwsze - zmieniam imię i nazwisko, usuwam wszystkie dane osobowe jakie są na FB i usuwam wszystkie kontakty. Ostatni krok może i niepotrzebny, ale daje do myślenia. Każde usunięcie kontaktu trzeba zatwierdzić więc 90 osób = około 180 kliknięć. 5 minut klikania.

23
li.
2010
palikowski

Social Network

Spodziewałem się po twórcy "Siedem", że z filmu o najmłodszym miliarderze zrobi co najmniej wbijającą w fotel historię. No ale tak jak na Zodiaku i na filmie o młodniejącym Benjaminie tak i na Social Network się zawiodłem.

Nie żeby film był całkiem do bani. Cała historia zaciekawiła mnie jako pasjonata sieci i stron www - w końcu kto nie chciałby powtórzyć sukcesu Marka Zuckerberga, ręka do góry? Film o jego błyskawicznej drodze od dupka do miliardera musi być choć trochę ciekawy.

Niestety, jak dla mnie nie dość ciekawy. Podniecanie się 20 tysiącami wejść na stronę czy "hackowaniem" uczelnianego serwera Apache jest dla informatyka sztuczne i śmieszne, a dla zwykłego widza niemal zupełnie niezrozumiałe. Z tym hackowaniem jest trochę jak w typowych amerykańskich produkcjach. Tekst "na tym serwerze było ciężko, nie mieli indeksu więc musiałem włamać się przez emacsa i zmienić skrypt perla" jest chyba najgłupszym jaki dotąd słyszałem w tego typu scenach, szczególnie, że chodziło o kradzież zdjęć a nie kasy czy bomby wodorowej.

Szczerze mówiąc film w ogóle mnie nie porwał. Wolałbym jakiś soczysty dokument o tym jak rozwijała się firma, jak rosły wpływy z reklam, jakie konkretnie rewolucyjne pomysły wdrożono (np. wytłumaczenie ludziom dlaczego otwarcie się na aplikacje firm trzecich dało takiego kopa tej niepozornej sieci). Zamiast tego mamy trochę z życia studentów, afery rozporkowe, kłótnie w sądzie i tego typu wątki, które w każdym innym filmie mogły by wystąpić.

Krótko mówiąc mamy raczej obyczajowy film o biznesie, niewiele tu jednak samego Facebooka. Przysnąłem kilkukrotnie.

03
li.
2010
palikowski

Zanim wyśmiejesz Farmville...

Wczorajsza informacja o kobiecie, która zabiła swoje dziecko bo przeszkadzało jej w graniu w Farmville wywołała zapewne wiele dyskusji o głupocie wymienionej gry, podobnych casuali i samego Facebooka.

Oczywiście durni są ludzie a nie sama gra czy jakaś firma, dowodem na to niech będzie jeden niepozorny akapit z tego doniesienia o początku współpracy Electronic Arts z Facebook:

To kolejny etap walki Electronic Arts o facebookowego gracza. Firma trochę przespała boom na gry tworzone specjalnie dla serwisów społecznościowych. Ostatnio na głowę giganta wylano kolejny kubeł zimnej wody, gdy okazało się, że startup Zynga (producent takich gier na Facebooka jak „FarmVille” i „Mafia Wars”) prześcignął legendarną firmę pod względem wartości rynkowej.

W pale się nie mieści - tylko siadać i robić gry na FB...

Subskrybuj zawartość