Drupal 7 w praktyce - moja nowa książka
Za jakieś 2-3 miesiące powinna być dostępna moja druga książka wydana nakładem Helionu - Drupal 7 w praktyce. Własna strona WWW w jeden dzień.
Mam nadzieję, że jej objętość (około 200 stron) spowoduje, że cena będzie zachęcająca i znajdzie swoich nabywców, mimo, że nie jest to podręcznik dotyczący wszystkich możliwości Drupala. Starałem się raczej "wstrzelić" w rynek i powielać jak najmniej tematów z pozycji jakie są już obecne po polsku.
W książce znajdziecie poradnik jak od zera zbudować stronę z kilkoma funkcjami takimi jak forum, newsy, lista projektów, zadania i notatki. Ponadto sporo uwag "życiowych", coś o zarządzaniu obrazkami i plikami oraz instalacja edytora WYSIWYG.
Roboczy spis treści:
Ulga
Dziś rano wstałem z myślą "Dziś po raz pierwszy od 3 miesięcy mogę wrócić z pracy do domu a nie do... kolejnej pracy".
No bo jak to inaczej nazwać, kiedy po 8 godzinach "regular dżob" wracasz do rodziny i siadasz do swojej "extra dżob"? Po czym wstajesz od komputera, jest 3 w nocy (nad ranem?) i wiesz, że masz tylko 3 godziny snu a jutro rano dojedziesz do pracy pod warunkiem, że łykniesz kawy, zagryziesz połową tabliczki czekolady i wstawisz po 4 zapałki na oko.
Takie egzystowanie kończy się prędzej czy później tym, że pisząc kawałek akapitu czy kodu zasypiasz nagle na kilka sekund nad klawiaturą a kiedy się budzisz na ekranie pisze coś w rodzaju:
"Aby zainstalować w Drupalu nowy moduł należy wypełnić wnioski o urlop i wysłać do servicedesk..."
Oczywiście drugą część zdania człowiek napisał w trakcie kilku sekund kiedy mózg przełączył się w standby, a podświadomość ruszała rękoma w takt jakiejś korporacyjnej procedury czy rozmowy z dnia poprzedniego.
Ja nie żartuję, przytrafiło mi się to wielokrotnie. Zastanawiam się, czy nie jest to jakiś sposób na dotarcie do podświadomości i czy właśnie nie tak działa hipnoza.
Tak czy siak tytułowa "Ulga" pojawiła się dziś rano, kiedy zrozumiałem, że wysłane wczoraj o 2 w nocy pliki do Helionu są kompletną książką o roboczej nazwie "Drupal 7 Ćwiczenia".
Drupal.pl - 3 tygodnie po nowym starcie
Jak już wcześniej wspominałem uważam, że powinniśmy jako polska (mikruśna) społeczność skupić się wokół jednego serwisu i naprawdę konkretnie nad nim popracować. Wydaje się to oczywiste, ale jakoś dotąd na to nie wpadliśmy.
Na szczęście znalazło się kilka osób, które zechciały połączyć siły, zewrzeć szeregi i popracować nad tematem w ramach serwisu drupal.pl.
Po 3 tygodniach odkąd osoby te dostały szersze uprawnienia w serwisie drupal.pl udało się:
- dodać 19 newsów o Drupalu (mniej więcej tyle co przez poprzednie 2 lata),
- dodać system oznaczania "fajnych" artykułów i komentarzy,
- dokonać kilku drobnym mniej widocznych zmian w skórce i na zapleczu serwisu.
Niewiele? W porównaniu do marazmu jaki był jeszcze miesiąc temu - to bardzo dużo, a to dopiero początek.
Na koniec odezwa:
"Do wszystkich użytkowników, newsmanów, autorów poradników, tłumaczy, a nawet dyskutantów, którzy jeszcze nie mają ulubionego forum - Przybywajcie na Drupal.pl! Lepszego miejsca i ekipy nie znajdziecie! Razem zbudujmy lepszy (drupalowy) świat!"
(dla miłośników Szulkina powinienem jeszcze dodać "Arka nie istnieje i nigdy nie przybędzie. Nie wierzcie plotkom, gusłom i zabobonom. Wasze dziś i jutro zależy tylko od was samych." :) )
Drupalowa Koalicja
Kilka dni temu pisałem o DrupalCentrumPL, dziś mogę (mam nadzieję) zdradzić kolejne szczegóły całego zamieszania.
Po pierwsze, kto za tym stoi?
Pomysł wyszedł od kolegi dajpanspokoj (Michał Pękała), który zaproponował budowę jakiegoś lepszego centrum drupalowego niż te, które obecnie mamy.
Nie zastanawiając się zbyt długo napisałem do Pawła Gawłowskiego z e-solutions, z pytaniem czy jest zainteresowany współpracą. Jak łatwo się domyśleć my (ja i Michał) mielibyśmy zorganizować ręce do roboty a Paweł dać nam stabilny hosting oraz możliwość konkretnych zmian w serwisie drupal.pl (który jest rozpoznawalny, ma świetną domenę, spore forum itd.).
Po drugie, jaki mamy plan?
ETAP 1 - praca u podstaw
1) stworzyć w drupal.pl strukturę uprawnień pozwalającą łatwo wciągać do redakcji nowe osoby, tak żeby każdy chętny mógł pomóc.
2) stworzyć mocny i regularnie zasilany serwis prasowy zawierający głównie rekomendacje ciekawych artykułów bądź doniesień z zewnątrz. Stawiamy tu na:
- porządną kategoryzację,
- regularne dodawanie krótkich newsów (link + kilka słów/zdań komentarza),
- czasem pisanie czegoś więcej niż link i 2 zdania komentarza (np. opisy ciekawych modułów, informacje o nowym serwisie na drupalu).
Punkt 2 ma na celu przyzwyczajenie użytkowników, że drupal.pl jest serwisem nad którymś ktoś czuwa. Po drugie stworzymy zasób ciekawych linków i materiałów dla osób szukających czegoś z konkretnego obszaru (skórki, moduły, wydajność, wydarzenia).
DrupalCentrumPL - wszyscy na pokład!
Panie, Panowie, Androidy...
Pora zdjąć różowe okulary i przestać udawać, że nasza polska drupalowa scena jest silna. Słowem może i tak, ale nasze rozproszenie i brak koordynacji wydają mi się znaczną przeszkodą w popularyzacji tego systemu wśród "nieświadomych mas". Musimy coś z tym zrobić, bo inaczej wymrzemy nie przekazując kolejnym pokoleniom Mocy :).
Takie Joomla! ma w Polsce witrynę, która zawiera masę przydatnych, podzielonych w ładną strukturę subdomen i kategorii, materiałów. Sam z niej korzystałem ostatnio i było mi wstyd że nasze "Centrum" to kilka blogów, 3 fora i 3 sajty ze screencastami... czyli mamy DeCentrum, co prowadzi do powielania dyskusji, support requestów, newsów i poradników.
Pora zacząć budować coś porządnego dla polskiej gawiedzi, która dopiero zaczyna i potrzebuje jakiegoś naprawdę kompletnego serwisu, a nie rozrzuconych po całym necie strzępów.
Nie robimy tego dla geeków, tylko dla zwykłych obywateli. Nikt tego lepiej nie zrobi niż my, osoby potrafiące odróżnić ziarno od plew, wskazać innym ścieżkę wiodącą do drupalowego zen.
Wkrótce podam więcej szczegółów, ale nie będzie chyba niespodzianką, że potrzebni będą newsmani, autorzy poradników, tłumacze, wykopywacze linków i moderatorzy.
Zatem - kto się nie boi powiedzieć "Tak, możecie na mnie liczyć!"?
Czterolatek to brzmi dumnie
Od wczoraj mamy w domu nad wyraz poważną, bo już czteroletnią, osobę. Parę fotek z dni okołourodzinowych już wylądowało tam gdzie zawsze. Emilka obiecała że jako dorosła dziewczynka będzie więcej nam pomagać, myć sama zęby i w ogóle teraz to już nie przelewki. Pożyjemy zobaczymy :). Specjalne podziękowania za super tort dla mamy Maćka :). Był nie tylko okazały ale i pyszny... właśnie, chyba jeszcze trochę zostało więc muszę kończyć!
Dziennik pokładowy
Dzień za dniem leci i czasu brak na pierdoły, zatem blog leży odłogiem. Co mi ten czas zżera, czyli podsumowanie mojego ADHD z ostatnich kilku miesięcy.
1) Jakoś tak pod koniec roku wyszła moja książka, zatem trochę czasu mi upłynęło na pławieniu się w luksusie. Z tantiem zanabyłem konsolę XBOX, z interfejsem Kinect i teraz już wiem, że był to zakup ze wszech miar udany, jednakowoż cholernie czasożerny. Mimo tego, że na granie przeznaczyłem w ciągu 2 miesięcy więcej czasu niż przez ostatnie 5 lat, to i tak mam niedosyt - szczególnie przez Trials HD, które nie jest na Kinect ale daje radę masakrycznie :).
2) Po mojej wizycie w Pradze i równoległej obecności kolegi z pracy na jakimś spędzie programistów-kosmitów we Wrocławiu zamarzyło się nam zorganizowanie czegoś w naszym rejonie. Coś zatem powstało i pierwszy raz już się spotkaliśmy. Teraz to my jesteśmy kosmitami.
3) Zupełnie przypadkowo wpadło mi zlecenie postawienia serwisu na Joomla! Będę mógł sobie przypomnieć stare dobre czasy, a może przy okazji nieco podłubać przy Shadowrun.rpg.pl?
4) z Facebooka wypisałem się z uwagi na zbyt duży stosunek pierdoletów do rzeczy przydatnych jakie można tam znaleźć.
5) Właśnie skończył się ładować mój najnowszy film na Youtube, zatem kończę ten wpis i idę się wyspać - dojazd 40km o 6 rano w zimie potrafi być wyjątkowo nieprzyjemny dla kogoś kto kładzie się zwykle około 1 w nocy. Życzcie mi szerokości :)
Zgoda na Bylejakość
Od kilkunastu lat z rosnącym zrezygnowaniem obserwuję ogólnoświatowy trend jakim jest zgoda na byle jakie... wszystko. Byle jakie: usługi, produkty, żywność, strony internetowe, procedury korporacyjne, audyty tychże procedur, społeczności, byle jaką pracę i płacę wreszcie.
Czy nadal wierzycie, że telewizor marki Sony jest najlepszy? Że mercedesy są niezawodne? Że marka w ogóle coś znaczy? Owszem, są pewne topowe marki, które się jeszcze nie zeszmaciły, ale przyjdzie dzień i na nie. Pojawi się księgowy, menedżer, prezes i powie - dość produkowania drogiego i dobrego ................. (tu wpisz cokolwiek)! Pora zalać rynek taniochą!
Może jest parę wyjątków. Przykładowo reklama - tutaj wydatki i jakość rośnie z roku na rok rosną, byle wcisnąć ludziom coraz gorsze rzeczy.
Strategia taka sprawdziła się u wszystkich. Mieliśmy przecież zalew chińskich podróbek, a zaraz potem potem nastąpił zalew chińskich oryginałów (czyli markowych produktów, których produkcję przeniesiono do Chin i podobnych tanich rynków (obozów?) pracy). Przypadek? W życiu, to się po prostu opłaca.
Wracając do bylejakości. Sama mierna jakość kupowanych rzeczy to tylko początek. Następny w kolejce jest serwis i obsługa klienta. Cięcia nie omijają tych działów, zatem obsługują nas coraz słabiej opłacani ludzie, których jest za mało.
Tu znowu wyjątek - inwestuje się w działy sprzedaży, tam się zawsze dodzwonisz, odbierają po pierwszym dzwonku. Infolinia obsługi klienta może być zapchana a czas oczekiwania dochodzi do 20 minut ale dział sprzedaży jest zawsze do dyspozycji.
Omamieni wizją redukcji kosztów i budżetów zgadzamy się wszyscy, że bylejakość to jedyne wyjście. Nie dziwi nas kiedy kupiony produkt rozpada się przy drugim użyciu. Jesteśmy mile zaskoczeni jeśli popsuje się dopiero przy trzecim czy czwartym.
Nie jest prosto wyjść z Facebooka
Myślicie, że w każdej chwili możecie "wyjść" z Facebooka i spalić wszystkie mosty? W teorii nie ma nic prostszego - usuwam konto i cześć. W praktyce jednak nie jest to wcale trywialny proces. Postaram się opisać mój sposób, który gwarantuje, że nie odzyskacie już swojego konta.
1. Historyjka nałogowca - można ominąć :).
Dla mnie FB stało się czymś w rodzaju nałogu. Może nie samo spędzanie czasu na FB, ale codzienna (czasem kilkukrotna) wizyta dostarczała mi masy linków do filmów, obrazków, artykułów - krótko mówiąc sposobności do zajęcia się czymś "łatwiejszym" niż pracą bądź rodziną.
2. Pierwsza próba - nie tak udana jak bym chciał.
W końcu postanowiłem dać sobie spokój i zlikwidować konto na Facebooku. Pierwsza niespodzianka nastąpiła po kliknięciu w opcję "dezaktywuj konto". Sama nazwa linku wzbudziła moją czujność - dlaczego nie "usuń"? Następna strona rozbawiła mnie do łez, tani chwyt rodem z telenowel ale pewnie skuteczny (ciekawe ile procent na tym etapie rezygnuje z dezaktywacji konta):
Śmiech śmiechem, ale dalej było już gorzej. Po pierwsze - dezaktywacja konta nie oznacza usunięcia moich danych z serwisu. Może i nie będą dostępne dla znajomych, ale w każdej chwili konto mogę ponownie aktywować - wystarczy się zwyczajnie zalogować. Sprawdziłem i faktycznie - po zalogowaniu wszystko działało.
Postanowiłem nieco skuteczniej wyrwać się z tego serwisu.
3. Usunięcie konta - wersja skuteczna.
Poniżej lista kroków jakie wykonałem, aby "przypadkiem" nie aktywować ponownie konta
a) po pierwsze - zmieniam imię i nazwisko, usuwam wszystkie dane osobowe jakie są na FB i usuwam wszystkie kontakty. Ostatni krok może i niepotrzebny, ale daje do myślenia. Każde usunięcie kontaktu trzeba zatwierdzić więc 90 osób = około 180 kliknięć. 5 minut klikania.
Bądź fit z kinect :)
No i stało się. Tak jak od dawna podejrzewałem moja żona jest telepatką i czyta w myślach. Pod choinkę dostałem "Your Shape Fitness Evolved".
Trudno powiedzieć czy to bardziej gra, czy jednak interaktywne dvd z ćwiczeniami. Ważne jest, że dla mnie (a być może i dla innych) to idealny sposób na więcej ruchu. Dlaczego?
Po pierwsze - nie muszę wychodzić z domu. Dotarcie na miejsce ćwiczeń zajmuje mi tyle co włączenie xboxa. Mam niby karnet na siłkę, ale jeśli doliczyć dojazd i przebieranie się (buty, kurtka) to okazuje się że na 1h ćwiczeń przypada 1h czynności dodatkowych. Z xboxem jest to 5 minut.
Po drugie - po maszynie wiadomo czego się spodziewać. Nie wyśmieje cię, nie straci cierpliwości, nie spóźni się. Ponadto pamięta ile i jakie ćwiczenia już umiesz, jakie treningi wykonałeś, jakie poziomy odblokowałeś.
Po trzecie - brak współćwiczących to dla mnie bomba, zawsze czuję się skrępowany ćwicząc wśród innych, takie już mam skrzywienie. Przed telewizorem mogę sobie skakać i co najwyżej żona się trochę pośmieje.
Po czwarte - maszyna nie przymknie oka na opierniczanie się. Nie wygniesz się jak trza - nie zaliczysz 100%. Kinect nie daje szans i jak tylko odpuszczasz potrafi podpowiedzieć - tu szerzej tam niżej, szybciej, wolniej. Bezlitosne ale skuteczne.
Po piąte - włączenie konsoli to zawsze pretekst żeby sprawdzić co nowego w demach, machnąć rundkę w forza czy inne cuś... :).
Jak widzicie - same zalety. Kinect naprawdę nieźle się sprawdza w roli trenera. Ruchy są odwzorowane bardzo dokładnie, najmniejsze odchylenie jest zaraz korygowane (tzn trener podpowiada co ćwiczący robi źle), wszystko działa płynnie. Brawa dla ubisoft.
PS. pierwsze 1200kcal już za mną :).
- « pierwsza
- ‹ poprzednia
- …
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- 9
- 10
- 11
- …
- następna ›
- ostatnia »
Ostatnie odpowiedzi