19
st.
2011
palikowski

Zgoda na Bylejakość

Od kilkunastu lat z rosnącym zrezygnowaniem obserwuję ogólnoświatowy trend jakim jest zgoda na byle jakie... wszystko. Byle jakie: usługi, produkty, żywność, strony internetowe, procedury korporacyjne, audyty tychże procedur, społeczności, byle jaką pracę i płacę wreszcie.

Czy nadal wierzycie, że telewizor marki Sony jest najlepszy? Że mercedesy są niezawodne? Że marka w ogóle coś znaczy? Owszem, są pewne topowe marki, które się jeszcze nie zeszmaciły, ale przyjdzie dzień i na nie. Pojawi się księgowy, menedżer, prezes i powie - dość produkowania drogiego i dobrego ................. (tu wpisz cokolwiek)! Pora zalać rynek taniochą!

Może jest parę wyjątków. Przykładowo reklama - tutaj wydatki i jakość rośnie z roku na rok rosną, byle wcisnąć ludziom coraz gorsze rzeczy.

Strategia taka sprawdziła się u wszystkich. Mieliśmy przecież zalew chińskich podróbek, a zaraz potem potem nastąpił zalew chińskich oryginałów (czyli markowych produktów, których produkcję przeniesiono do Chin i podobnych tanich rynków (obozów?) pracy). Przypadek? W życiu, to się po prostu opłaca.

Wracając do bylejakości. Sama mierna jakość kupowanych rzeczy to tylko początek. Następny w kolejce jest serwis i obsługa klienta. Cięcia nie omijają tych działów, zatem obsługują nas coraz słabiej opłacani ludzie, których jest za mało.

Tu znowu wyjątek - inwestuje się w działy sprzedaży, tam się zawsze dodzwonisz, odbierają po pierwszym dzwonku. Infolinia obsługi klienta może być zapchana a czas oczekiwania dochodzi do 20 minut ale dział sprzedaży jest zawsze do dyspozycji.

Omamieni wizją redukcji kosztów i budżetów zgadzamy się wszyscy, że bylejakość to jedyne wyjście. Nie dziwi nas kiedy kupiony produkt rozpada się przy drugim użyciu. Jesteśmy mile zaskoczeni jeśli popsuje się dopiero przy trzecim czy czwartym.

Nasza mentalność zostaje zepsuta i przyjmujemy argumenty "księgowych". Zgadzamy się na to, że telewizory produkuje się tak by za 5 lat się popsuły, że czajnik za 20zł czy odtwarzacz dvd za 100zł za pół roku wyrzucimy i kupimy nowe. Nie gniewamy się na buty, które rozlazły się po jednej zimie, na spleśniały po paru dniach serek z biedronki, czasem przymykamy oczy nawet na drobne oszustwa przedstawicieli handlowych - w końcu oni wykonują swoją pracę, realizują plan sprzedażowy, który zakłada próbę naciągnięcia klienta. Wielkie mi ajwaj!

O bylejakości w polityce i administracji publicznej nie będę nawet zaczynał - szkoda gadać.

Cóż mi pozostaje? Ciekaw jestem jak dalej będzie postępować nasza globalna choroba, jak wpłynie na nasze codzienne życie, stosunki społeczne i międzyludzkie, jak bardzo spaczy nam umysły.

Póki co z coraz większym podziwem obserwuję osoby, które nie poddają się chorobie. Ich praca i działania są nastawione na perfekcję a nie na liczenie kosztów. Nie zgadzają się na bylejakość. Szacun, ja już tak nie potrafię (mnie choroba dopadła już w szkole średniej).

PS. Dodam też, że zawsze nienawidziłem niemieckiej upierdliwej pracowitości i ordnungu, ale w obliczu śzb (światowa zaraza bylejakości) zaczynam się łamać - może czas się przekonać?

Szczera prawda. Najlepiej

Wpisał Avast do ściągnięcia (niezweryfikowany) 24 January 2011 - 1:57pm.

Szczera prawda. Najlepiej zaobserwować to można porównując dzisiejsze produkty danej marki z ich odpowiednikami kupionymi kilka lat wcześniej. Do niedawna miałem telewizor marki Philips służył mi dzielnie przez kilkanaście lat i przetrwał wiele przeciwności losu. Co do jego jakości nie mogłem mieć żadnych zastrzeżeń. Jakiś czas temu kupiłem sobie nowy również Philipsa zachęcony doświadczeniami z tą marką. I jakież było moje rozczarowanie gdy po niespełna dwóch miesiącach odmówił posłuszeństwa. Oddałem go do serwisu i teraz czekam co ustalą. Spadek jakości można też zaobserwować w przypadku sprzętu komputerowego, nie muszę już chyba przypominać słynnych przepalających się podstawek pod procesory Intela. Znam ludzi mających kilkuletnie komputery, które mimo, iż nie są demonami prędkości to sprawują się wzorowo. A spotkałem się również z kilkoma przypadkami gdy nowo zakupione pecety kończyły żywot w tempie podobnym jak mój nowy telewizor.

Dokładnie. Do tej listy

Wpisał chicku (niezweryfikowany) 26 May 2011 - 7:07pm.

Dokładnie.
Do tej listy dopisałbym usługę iPlus, z którą miałem podobne przejścia, godziny spędzone na infolinii (każde połączenie to 2zł), kilkanaście km przebytych na trasie dom-salon, parę dni bez internetu.. Problem z dostępem do internetu w końcu rozwiązał się sam. Po paru m-cach sytuacja się powtórzyła, wtedy TYLKO 2 godz. na infolinii, na szczęście trafiłem na bardziej kompetentnego technika, który złożył wniosek o awarii przekaźnika, kazał się łączyć przez jakiś czas przez 2M. Po paru dniach problem zniknął. Pozdrawiam :) PS. Brak możliwości wyboru INNEGO producenta modemów, niż Huawei, również przypisałbym pod główny wątek Twoich rozważań w powyższej notce. Chciałoby się sięgnąć po sprzęt renomowanej europejskiej (bądź amerykańskiej firmy), niechby produkowany w Chinach, niestety, nie ma takiej możliwości - wszystkie modemy w pakiecie Plusa to Huaweie - podejrzewam, że, jak zawsze w przypadku chińskich produktów, decyduje ekonomia : )