emilka

02
wrz.
2013
palikowski

Lawina zmian

Ostatnie miesiące to naprawdę sporo zmian w naszym codziennym życiu. Podsumujmy:
1) w lutym urodziła się nam Zosia*, w związku z czym,
2) zmieniliśmy auto Magdy na nieco przestronniejsze, a przy okazji,
3) wymieniłem drugą (pierwszą?) gitarę na małe combo basowe, które będę podłączał do drugiej gitary, robiąc pewnie hałas, ale za to
4) sprzedaliśmy konsolę, a co więcej
5) niemal za bezcen pozbyliśmy się telewizora, a skoro tak to
6) zerwaliśmy umowę na telewizję z Vectrą.

To jednak nie wszystko. Emilka chyba na fali tych zmian też postanowiła zafundować sobie i nam małą woltę i w ciągu jednego miesiąca:
1) Nauczyła się pływać (tzn. utrzymuje się na wodzie i nawet z punktu A do B czasem się ruchem topielco-piesko-żabki przemieści)
2) znienacka zaczęła jeździć na rowerze (tu naprawdę skok jakościowy jest ogromny)
3) stwierdziła (pod koniec sierpnia!), że kolejny rok w przedszkolu to przesada i właściwie to może by już poszła do szkoły?

Zatem po uzyskaniu potwierdzenia przyjęcia do szkoły (w poprzednią środę :P), ruszyliśmy po wyprawkę, książki itd. Jest teraz oficjalnie pierwszoklasistką w SP9 w Legnicy, czyli dokładnie tam gdzie chcieliśmy ją umieścić jak się w końcu zdecyduje.

Sporo tych zmian, ale chyba wszystkie na lepsze, tak przynajmniej sądzimy

* - właśnie uświadomiłem sobie, że, o zgrozo, nigdzie na blogu nie ma wpisu o Zosi. Jak podrośnie i się zorientuje to może jej się zrobić przykro, więc zaraz użyję magii i osobny wpis jej poświęcony pojawi się z datą wsteczną (co za epicka wtopa). Oto i link do wpisu z przeszłości!

07
li.
2012
palikowski

Taki mały wypadzik a ile radości

Czasem człowiek jest tak zajechany, że tygodniami nie potrafi wybrnąć z mieszanki niewyspania, przepracowania, zapychania się śmieciowym żarciem i opijania kawą. Ale kiedy dowie się, że kochana żona zarezerwowała potajemnie dla całej rodzinki nocleg w Szklarskiej i że wyjazd już jutro, to jest tak zaskoczony, że cieszy się jak dziecko (a przy okazji jego dziecko też cieszy się jak dziecko). No a jeśli jeszcze jesienna pogoda okaże się najlepsza od 10 lat to można zaliczyć najlepszy weekend jaki tylko można sobie wymarzyć. Tak właśnie było, co widać na materiale dowodowym w postaci zdjęć - https://plus.google.com/...

19
lt.
2012
palikowski

Pięciolecie

Zleciało migusiem, tyle wam powiem. Emilka ma już pięć lat i naprawdę nie wiem kiedy to się stało.

Obchody zaczęliśmy już 17 lutego - podwieczorek w towarzystwie młodego ciocio-wujostwa i pierwsze dmuchanie świeczki i prezenty. Sobotni ranek to kolejny prezent a najlepsze było to, że cały dzień był tylko dla nas, włącznie z wyprawą do kina i składaniem nowych klocków. Niedziela upłynęła pod znakiem przygotowań do największej imprezy - z tortem i całą zgrają znamienitych gości. Tylu naraz jeszcze nasze mieszkanie nie mieściło.

Teraz zakatarzone dziewczyny dogorywają na kanapie a tato dopełnia kronikarskich obowiązków. Megapozytywny weekend :).

Aha, fotki tu: https://picasaweb.google...

10
paź.
2011
palikowski

Hobbit, Narnia, Madika, Mikołajek...

Zapadała noc a Mała Dziewczynka była tak zmęczona, że groziło to poważną aferą. Bajki do snu czytać nie chcę, kołysanek mam dość i dajcie mi wszyscy święty spokój ja chcę do mamy. Mama akurat była nieosiągalna więc zrobiłem to co zawsze działa najlepiej - użyłem zaskoczenia i znienacka zapytałem "A chciałabyś posłuchać bajkę o Hobbicie?".

Zapadła cisza. Mała Dziewczynka spojrzała nieufnie węsząc jakiś podstęp, a potem niepewnie spytała "... o kim?". Wiedziałem że mam ją w garści. Zaciekawienie dziecka jest połową sukcesu do przerwania spirali fochów, nerwów i rozdrażnienia, w jaką moja córka wpada niemal co wieczór, jeśli się porządnie nie wyśpi i jest zmęczona.

- Hobbit, to taki mały człowieczek z włochatymi stopkami, mieszkający w norce pod ziemią. Ale nie w takiej jak królik ale w norce z wszelkimi wygodami, spiżarnią, kominkiem i wygodnym łóżkiem - rozpocząłem opowieść, bo nie ma nic gorszego niż stracić przewagę wynikającą z zaskoczenia.

- I co on robi, ten... Hobit? - spytała Emilka. I tak to się zaczęło. Kolejne 3 wieczory upłynęły na opowiadaniu o losach Bilbo Bagginsa.

Szybko zrozumiałem, że opowiadanie z pamięci doprowadzi do wielu rozbieżności z tym co jest zapisane w książce, a tego bym nie chciał. Zupełnie przypadkiem udało mi się kupić w empiku tanie kieszonkowe wydanie Hobbita (z pięknymi ilustracjami!) i zaczęliśmy czytać od początku. Okazało się przy okazji, że moja pamięć jest dziurawa jak szwajcarski ser, ale trudno.

Hobbit, książka bądź co bądź niekrótka, nielekka i nie tak kolorowa jak bajki czytane wcześniej, doszczętnie pochłonął Emilkę. W kilkanaście wieczorów (plus kilka sesji na plaży w Turcji) skończyliśmy czytać całą historię i tylko jedno przemilczałem na sam koniec - śmierć Kiliego i Filiego. Byli to jej ulubieni bohaterowie i w połowie opowieści zaczęła kazać na siebie mówić "Kili". Nie mogłem jej tego zrobić. Dla czteroipółlatki śmierć Thorina była wystarczającym wstrząsem.

06
wrz.
2011
palikowski

Za każdym rogiem czai się Turek

Najpierw coś dla wzrokowców - galeria zdjęć z naszych wakacji w Turcji w przesympatycznej miejscowości Yalikavak.

A teraz do rzeczy. Jechałem na te wakacje z dusza na ramieniu...

Pamiętacie ten wers z "Berlina Zachodniego" BigCyc'a? Ja pamiętałem i tak mi się jakoś zakodowało, że Turcy to nacja co budząca niepokój, może nawet groźna. W końcu to inna kultura, religia, cały ten ich fanatyzm, ramadan, muezin - słowa, które groźnie brzmią i w ogóle. W dodatku Niemcy na nich narzekają ("Wszędzie pełno turasów" mówi pogardliwie moja ciotka), a Niemcy bądź co bądź mają doświadczenie w wynajdowaniu niewygodnych dla reszty świata narodowości. Sam wreszcie pamiętam jak byłem w strachu idąc późną porą przez turecką dzielnicę w Berlinie.

Na szczęście po przylocie do Turcji nie byłem odosobniony w obawach. Jakaś pani zapytała po przylocie rezydenta "czy tam można bezpiecznie pospacerować po miasteczku?", na co rezydent (zapewne opłacany przez lokalnych zbirów) mało nie zakrztusił się kanapką ze śmiechu i odparł że jest bezpieczniej niż nad polskim morzem.

Na szczęście dane mi było ostatnio znacząco zmniejszyć mój niepokój i ksenofobię, wybraliśmy się bowiem do Turcji na wakacje i... nie spotkało nas nic złego! Przeciwnie, każdy napotkany tubylec był uprzejmy, uśmiechnięty, pomocny. Życie toczyło się zupełnie podobnie do Chorwacji, widoki niemal identyczne (trochę więcej zieleni), ludzie tak samo przyjaźni (choć nie da się nic zrozumieć z tego co mówią) a ceny jakby niższe. W dodatku nieco zaskoczeni bylismy tym, że Turcy to niesamowicie pracowici i porządnie (z niemiecką solidnością) wykonujący niewdzięczną robotę gospodarzy. Uwijali się wszyscy i pilnowali żeby interes się kręcił.

18
lp.
2011
palikowski

Mały wypad do Szklarskiej Poręby

W przedostatni weekend odwiedziliśmy Hanię, Olę, Gabrysię i Macieja w ich tymczasowym miejscu zamieszkania, czyli Szklarskiej Porębie. Zjedliśmy obiad na stołówce sanatoryjnej, pospacerowaliśmy po okolicy, obejrzeliśmy mecz szachowy w parku. Przede wszystkim jednak zjechaliśmy 3 razy na kolejce grawitacyjnej. Emilka była wniebowzięta :).

19
lt.
2011
palikowski

Czterolatek to brzmi dumnie

Od wczoraj mamy w domu nad wyraz poważną, bo już czteroletnią, osobę. Parę fotek z dni okołourodzinowych już wylądowało tam gdzie zawsze. Emilka obiecała że jako dorosła dziewczynka będzie więcej nam pomagać, myć sama zęby i w ogóle teraz to już nie przelewki. Pożyjemy zobaczymy :). Specjalne podziękowania za super tort dla mamy Maćka :). Był nie tylko okazały ale i pyszny... właśnie, chyba jeszcze trochę zostało więc muszę kończyć!

23
li.
2010
palikowski

Ale Bajzel

Dawno temu obejrzałem teledysk pana Bajzla pod tytułem "Windows" i od razu poczułem miętę do tych dźwięków. Na szczęście nie tylko ja i mamy na rynku dwie płyty tego człowieka-orkiestry. Ja póki co przesłuchałem "Miłośnij" i to kilkadziesiąt razy. Nawet Emilka upatrzyła sobie 2 kawałki ("tato ja chcę ała!"), które podczas jazdy każe mi ciągle puszczać.

Płyta inna niż wszystko na polskim muzycznym rynku, dla której nie ma chyba kategorii. Podobne instytucje, które robiły coś zupełnie oderwanego od "rynku", jakie mi przychodzą do głowy to Kobong, Homo Sapiens, Flapjack. Oczywiście jest to całkiem inna bajka - i bajka to bardzo dobre określenie, bo teksty i dźwięki tworzą tu jakąś krainę ze snu, do której Bajzel nas przenosi.

Strasznie się cieszę słysząc takie płyty. Dają nadzieję, że wśród setek płyt wtórnych, kiepskich, nieudanych, znajdzie się taki rodzynek i zrobi nam w głowach niezły bałagan, przepraszam, Bajzel.

27
wrz.
2010
palikowski

Mądra główka

Zaniedbałem blogowanie "Rodzinne", zatem dla wszystkich zainteresowanych tym co u naszej Emilki - kilka faktów.

Jak gdzieś kiedyś pisałem, od stycznia mila jest przedstawicielem gatunku Homo Przedszkolakus. Uczęszcza do "klubu małego montessorka", jest już nawet w grupie starszaków, nieskromnie nazwanej "Mądre Główki".

Co ważne, od nowego roku szkolnego nasza dzielna córeczka już nie marudzi kiedy mama ją odstawia do "klubu". Kiedy ją odbieram też nie płacze, nie marudzi. Zauważamy, że jest zdecydowanie odważniejsza, mniej przestraszona, chętniej angażuje się w zabawę z innymi dziećmi, nie boi się nowych znajomości.

31
sie.
2010
palikowski

Chorwacja 2010

Kilka dni temu wróciliśmy z wyjazdu do Chorwacji, warto chyba dodać, że czwartego w życiu a trzeciego w to samo miejsce. W tym roku mieszkaliśmy co prawda w innym pokoju, ale swój poprzedni apartamencik mieliśmy na widoku z tarasu. Z naszym gospodarzem sprzed roku i dwóch lat wypiliśmy też po małej rakiji, więc czuliśmy się jak u siebie.

Dwa tygodnie minęły bardzo szybko, ale zdążyliśmy zaliczyć kilka fajnych plaż (Makarska - plaża w Bilosevac, Zlatni Rat na wyspie Brać, plaża przy hotelach Solaris), wypić sporo wina i piwa, najeść się fig, burka, serów i prsutu a także uczestniczyć w raftingu w okolicach miejscowości Omis.

Oprócz powyższych atrakcji na miejscu spotkały nas pewne komplikacje (wymiana przedniej szyby w aucie, strata telefonu), nie można powiedzieć żebyśmy mieli czas na nudę.

Jeśli chodzi o podróż to znowu testowaliśmy inną trasę - Harahov, Praga, Brno, Wiedeń, Graz, Maribor. Wyszło równo 16 godzin jazdy po bardzo przyjemnej drodze, chociaż z powrotem mieliśmy gratisowe 2 godziny stania w 4km korku przed granicą słoweńską.

Oczywiście jak co roku przywieźliśmy masę zdjęć, ale właściwie nie różnią się specjalnie od tych z poprzednich wakacji, więc nie ma sensu ich oglądać. Jeśli bardzo się upieracie to czekają na Was tutaj :).

Subskrybuj zawartość