palikowski - blog

09
maj
2010
palikowski

Drupal 6 themes - można sobie darować

W końcu się zawziąłem i napisałem dawno temu obiecaną recenzje książki "Drupal 6 Themes", którą dostałem od PACKT w celu ewangelizowania książek z tego zacnego wydawnictwa.

Niestety książki nie polecam. Jeśli ktoś mimo tego bardzo chce ją wygrać w konkursie niech wymyśli pytanie, odpowie, przyśle mi umyślnego (a najlepiej umyślną z dużymi niebieskimi oczyma) i zabiera ten tomik.

Reckę można przeczytać na http://blog.elimu.pl/?p=....

28
kw.
2010
palikowski

Lao Che/Spięty - biję się w piersi :)

Lat temu parę żona próbowała mnie zachęcić do mało mi znanej kapeli Lao Che. Po przesłuchaniu kilku minut materiału z oryginalnej kasety (!) "Gusła" stwierdziłem że to nie moja bajka.

Dziś również nie trawię tej płyty (choć w Trójce kilka kawałków z tej płyty brzmi o niebo lepiej), ale przez nią niepotrzebnie zraziłem się do całej kapeli. Teraz powoli odkrywam, że popełniłem wielki błąd.

Powiem wprost - obecnie nie znam (co nie znaczy że takiej nie ma) lepszej polskiej "zaangażowanej" i oryginalnej ekipy na scenie. Są co prawda naprawdę niezłe Strachy na Lachy, jest wracający do formy Kult, jest Pogodno z ich równie karkołomnymi tekstami ale Lao Che według mnie oferuje obecnie najfajniejszy mix wszystkich elementów:
- świetny wokal Spiętego,
- bardzo klimatyczne, różnorodne aranżacje,
- szeroki asortyment używanych instrumentów,
- teksty odrealnione, dowcipne, czasem poetyckie, czasem mocne ale nie przekraczające pewnego poziomu wulgarności, i ogólnie "trzymające poziom" przynajmniej tak dobry jak w Pogodno,
- teksty przemycają sporo życiowej prawdy bez moralizowania,
- póki co każda płyta jest w innym klimacie, a w ramach danej płyty poszczególne są też bardzo różnorodne,

Wszystkie powyższe plusiki sprawiają, że z wymienionych kapel Lao Che słucha mi się najlepiej.

Z konkretnych płyt szczególnie lubię:
- wspomniany koncert w Trójce (Lao Che - RADIO), z przekrojowym materiałem z płyt Gusła, Gospel i Powstanie Warszawskie. Od tej płyty zacząłem na nowo odkrywać Lao Che.
- płytę Gospel (rewelacyjne prawie wszystkie numery, szczególnie Zbawiciel Diesel, Czarne Kowboje),
- solową płytę Spiętego Antyszanty (mógłby ją spokojnie wydać z Lao Che),

Mniej trafia do mnie Powstanie Warszawskie, choć momentami ciary po plecach chodzą i bardzo dobrze, że taka płyta powstała. Nadal nie trawię Guseł. Ekipa wydała chyba jeszcze inne płyty, ale tu jestem (jeszcze) ignorantem i nie potrafię nic o nich powiedzieć.

PS. W nagrodę, że nawróciłem się na właściwą drogę żona kupiła mi DVD z koncertu na Przystanku Woodstock 2008 - też polecam.

10
kw.
2010
palikowski

Książka o Drupalu - pierwszy raport

No więc przyznam w końcu otwarcie - od 3 miesięcy pracuję nad książką o systemie Drupal.

Do terminu oddania gotowego materiału mam niecałe 2 miesiące, po czym Wydawnictwo Helion, dla którego mam przyjemność pracować, ma czas 6 miesięcy na dostarczenie jej do Waszej ulubionej księgarni.

Ponieważ część osób wtajemniczyłem i zdążyło pojawić się trochę pytań, to odpowiadam na kilka najczęstszych:

- będzie to podręcznik głównie dla początkujących Drupalowców (a nawet w ogóle zaczynających przygodę z CMSami), raczej przekrojowy niż skupiony na jednym temacie,
- książka jest o Drupalu 6, chociaż w sporej ilości miejsc wspominam Drupala 7, szczególnie jeśli jakieś opisywane opcje mają mocno się zmienić,
- będzie w niej opisany rdzeń, instalacja, konfiguracja, konserwacja, rozbudowa o moduły, skórki itd.
- trochę zahaczam o dodatkowe moduły, no i będą 2 rozdziały, o 2 modułach, bez których nie wyobrażam sobie ani książki ani strony o/na Drupalu - kto zgadnie jak będą się nazywać?

Podsumowując pierwsze 3 miesiące prac - pisanie książki to koszmar i dramat, ale wizja zobaczenia na półce własnej książki cholernie motywuje :D. Mam już blisko 250 stron materiału, a na nich około 280 rysunków (screenshotów) ale przede mną jeszcze sporo pisania a potem to co mnie osobiście przeraża - korekta, opisywanie obrazków, formatowanie tekstu zgodnie z wytycznymi Helionu... bbbrrrr! No ale czego się nie robi dla sławy i pieniędzy, nieprawdaż?

Trzymajcie kciuki, jestem już bliżej niż dalej!

06
mrz.
2010
palikowski

Zimowe radości i smutki z Emilką

Krótkie podsumowanie ostatnich 3 miesięcy:

  • Emila postanowiła pokazać na co ją stać w temacie chorowania i zafundowała nam 3 plagi - najpierw przed świętami złapał ją rotawirus (tydzień w szpitalu pod kroplówką), miesiąc potem zapalenie płuc (bańki, zastrzyki, histeria), a od wczoraj ospa (drrrrapanie!). Hat Trick, chciałoby się rzec!
  • zima zawitała całą parą do Spalonej (nazwa nic nie pomogła) i zasypało nas śniegiem po pas. Samochody jeden po drugim wysiadały - a to zamarznięte 2 litry wody w silniku, a to akumulator padnięty, wiadomo,
  • Magda wróciła do pracy w Elpenie i zaczęła rozumieć dlaczego zasypiam bawiąc się z Emilką na dywanie :)
  • Ja złapałem fuchę na boku - mam napisać dwie książki o Drupalu dla wydawnictwa Helion (pisząc ten wpis właściwie robię to w ramach testowania pewnych funkcji, które opiszę w książce, więc pracuję). Mówiąc wprost oznacza to że średnia snu na dobę znowu mi spadnie :)
  • Emila zaczęła chodzić do przedszkola, przy czym póki co głównie to choruje, więc może lepiej byłoby napisać "Zaczęła bywać w przedszkolu" :).

Nieźle jak na 3 miesiące, co nie? Jeśli wolicie to wszystko zobaczyć - tu jest trochę fotek. Ze szpitala Wam oszczędzimy, bo sami wolimy na nie nie patrzeć. Są za to ze świąt i urodzin.

04
mrz.
2010
palikowski

Zwodowałem elnetserwis (w końcu)

Nie będę się rozpisywał mocno, bardziej z kronikarskiego obowiązku informuję, że udało mi się w końcu doprowadzić do uruchomienia odświeżonej strony elnetserwis.pl.

Strona (robiona dla przyjaciela - polecam jego firmę tak przy okazji :) ) jest odświeżona, niestety totalny brak czasu powoduje, że z doskoku poprawiam jeszcze to i owo, a firma dla której strona ma być wizytówką też jeszcze nie uzupełniła wszystkich treści, więc nie jest to dzieło w pełni ukończone. Najważniejsze, że działają już pewne funkcje ważne dla wprowadzania treści do katalogu usług (tu pomógł świetny sposób podpatrzony w screencaście o Node References), oraz listy rekomendacji. Pojedyncze rekomendacje oparte są oczywiście o szereg pól cck.

Pod spodem siedzi oczywiście mój ulubiony Drupal :). Jeśli chcielibyście zrobić sobie sami taką stronkę to zapraszam na elimu.pl do kursów o tym świetnym CMS. Kurs powstaje bardzo nieregularnie i ostatnio mocno wyprzedził mnie inny autor materiałów o drupalu - niejaki flyp. Do jego nagrań również zapraszam (chociaż to jakby konkurencja :P).

06
lt.
2010
palikowski

Them Crooked Vultures - łup w łeb

TCV i ich debiut zagościli w moim samochodowym radiosidiplejerze jakieś 2 miesiące temu. Płyta, słuchana na zmianę z elasticą, arctic monkeys i foo fighters, poleciała w drodze z pracy i do pracy jakieś 30 razy a może i więcej. Zakochałem się w niej jakoś tak po dziesiątym przesłuchaniu, ale miłość to niełatwa.

Nie jest to materiał na hit do eski. Nie puszczę tego żonie na romantycznej kolacji. Czasem nawet mam tej płyty dość, może za często jej słucham, a nie zawsze potrzebuję takich właśnie dźwięków - niełatwych w odbiorze. Jednak kiedy leci coś innego, często nie wytrzymuję braku Vulturesów i klikam next, next, next, aż popłyną nuty pierwszego numeru...

No One Loves Me & Neither Do I (tu legalnie można posłuchać) odkręcony na głośność do granicy bólu najzwyczajniej w świecie wbija mnie w fotel, wgniata w ucho swoje dźwięki, rozwałkowuje mózg i zostawia z niego sieczkę. Na dzisiejsze (niskie) standardy prezentowane przez większość kapel to powinny być ze 2 albo 3 kawałki, ale te różne pod względem rytmu, brzmienia, ekspresji i dramatyzmu etapy tej piosenki, tak mistrzowsko połączone w jeden numer świadczą o klasie zespołu. Po tych 5 minutach jestem już spacyfikowany i kolejne wciągam jak narkoman - ścieżka za ścieżką. Co prawda żaden numer nie powoduje już takiej euforii jak pierwszy (potrafię przy nim nieźle odlecieć), ale trzymają poziom naprawdę nieprzeciętny.

Jeśli chodzi o poziom - trudno żeby było inaczej. Zespół tworzą trzej giganci ciężkiego rocka - basista Led Zeppelin, pałkarz Nirvany, wokalista i gitarzysta Queens of the Stone Age - wystarczy? Panowie pasują do siebie doskonale i tworzą równie smakowite dźwięki - mieszankę starego i nowego grania, bez oglądania się na młodych, bez kłaniania się w pas starym, robią swoją muzykę.

Mówiąc krótko - jest pierdolnięcie.

Czuć tu jakąś szczerość, radość grania, pomysł na swoje brzmienie. Bardzo to miłe w zalewie identycznych kapel produkowanych masowo na potrzeby MTV2 czy innego koncernu. Słychać więc gęste gitary, histeryczny wokal, genialnie masywną sekcję rytmiczną. Kawałki są oryginalne ale znajdziemy tu brzmienia czy nawiązania do klasyki gatunku - na przykład jeden numer jest zaśpiewany niemal całkowicie w stylu The Cream.

Podsumowując - płyta trochę z innego czasu, niedzisiejsza, ale jednocześnie pokazująca, że ciężkie rockowe granie nadal może czymś zaskoczyć, dać ogromna frajdę słuchaczom i twórcom. Oby nie skończyło się na jednorazowym wystrzale - czekam na kolejne dowody ich talentu.

05
lt.
2010
palikowski

Accelerando - porno dla informatyka i futurologa

Kim jest Charles Stross? Żaden alarm nie zapalił się w mojej głowie kiedy trafiłem na jego książkę na stronie empiku. Kierując się intuicją wpisałem ją na listę prezentów jakie chciałbym dostać, a już tydzień później pod choinką znalazłem właśnie "Accelerando" .

Po pierwszych 50 stronach już wiedziałem, że będzie to mocny kop w dupę albo raczej głowę. Autor łączy wartką opowieść o losach rodziny (3 pokolenia żyjące w XXI wieku), z dość daleko idącą wizją rozwoju ekonomii, informatyki, ludzkiej wiedzy i interfejsów człowiek-maszyna. W swojej wizji rozwoju możliwości połączenia ludzi z maszynami i sztuczną inteligencją idzie o wiele dalej niż większość pisarzy, przynajmniej tych których czytałem do tej pory.

Zaczynamy od początku XXI wieku. Manfred, główny bohater, to dziecko nowych technologii - będący stale online, potrafiący sterować swoją teleobecnością za pomocą myśli. Rozmawiając z potencjalnym zleceniodawcą jednocześnie rozkazuje wirtualnym agentom wyszukanie jego danych, pisze bloga, wysyła propozycje do urzędu patentowego, obserwuje otoczenie za pośrednictwem satelity, chatuje z żoną, sprawdza stan konta a całość jego doznań sensorycznych ląduje się na serwerach przechowujących każdy szczegół z jego życia, w formie ogromnej bazy wiedzy. Wszystko to robi z pomocą interaktywnych gogli, których nawet chwilowa utrata powoduje szok - bez tych wszystkich wspomagaczy Manfred jest (umysłowo) jak dziecko we mgle.

W jego czasach powstają pierwsze sztuczne inteligencje, odbywają się próby wirtualizacji umysłu (transferu do wirtualnej przestrzeni działającej w komputerze), tworzone są pierwsze inteligentne instrumenty finansowe, działające jak naczynia połączone wirtualne korporacje, pierwsze rekonstrukcje osobowości nieżyjących ludzi na podstawie danych pozostawionych przez nich za życia w różnych systemach, nośnikach, wspomnieniach. Manfred jest świadkiem i jednocześnie jednym z ewangelizatorów nadchodzącej osobliwości (za Wikipedią - prognozowany punkt w przyszłym rozwoju cywilizacji, w którym postęp techniczny przyspiesza poza możliwość zrozumienia dzisiejszego człowieka.).

29
st.
2010
palikowski

Elastica - miłe zaskoczenie po latach

Lepszy rydz niż nic jak to mawiają, więc dziś notka o tym czego (między innymi) ostatnio słucham jadąc do pracy. Jak się domyślacie po tytule - będzie o kapeli Elastica.

Czasem warto odświeżyć sobie pamięć. Sentyment do dosłownie jednej piosenki, którą kojarzę sprzed lat, skłonił mnie do zapoznania się z twórczością kapeli. Okazało się że nagrali raptem 2 płyty (Elastica, wydane w 1995, oraz Menace, wydane w 2000), po czym malowniczo się rozpadli.

Obie płytki słucham już któryś raz i nie nudzą się wcale tak szybko jak na britpop przystało. Co więcej, wydawnictwo Elastica - Radio One Sessions, z 2003 roku, które również sobie zapuszczam, zawiera kilka nie wydanych nigdzie wcześniej numerów, a dodatkowo (z uwagi na inny skład oraz nagranie na żywo) brzmi o wiele ciekawiej niż studyjne płyty.

Dla mnie Elastica to przykład miłego odkrycia, że kapela, którą lat temu naście znałem z jednego kawałka (po prostu nie do zapomnienia jest ten jęk w numerze Line Up) nagrała całkiem sporo hiciorów, które do dziś cieszą melodią, pomysłem, surowym brzmieniem, lekkim punkowo-britpopowym klimatem.

Jeśli miałbym porównywać do czegoś co znam to powiedziałbym że trochę w tym Blur (w końcu gitarzystka i liderka Justine Frischmann była jakiś czas w związku z liderem Blur, niejakim Albarnem), trochę The Clash, No Means No, Fugazi, Nirvany, trochę słyszę takiego grania w dzisiejszych nagraniach CSS, Yeay Yeah Yeahs, Cool Kids of Death, podobnie swego czasu grała Republica i pewnie masa innych kapel (Elastica była zresztą oskarżana o podkradanie melodii innym kapelom, ale co tam :) ).

Siłą Elastiki jest moim zdaniem to, że kawałki nie są podobne do siebie, prawie zawsze zawierają jakiś fajny riff, zagrywkę, melodię, czy złamany rytm. Większość ma w sobie lekkość i pomysł - czasem jest to chórek, innym razem prawie dyskotekowy rytm, jednak podany w cięższym sosie, ale zdarzają się także ścieżki nieco rockowo-transowe, toczące się powoli jak walec drogowy, a nawet jakieś próby balladowe. Co najlepsze każdy kawałek spokojnie mógłby być hitem radiowym, a jednocześnie miłośnicy autentycznej i szczerej muzyki powinni być jak najbardziej zaspokojeni.

Brzmienie instrumentów jest surowe i w większości są to mocno (ale nie przesadnie) przesterowane gitary, podlane drobnymi elektronicznymi przeszkadzajkami. Sekcja gra fajne rytmy a bas często słychać jako że gra na granicy przesterowania - często też słychać charakterystyczny (mniamm) dźwięk palców jadących po strunach basówki czy gitary.

Bardzo też podoba mi się głos wokalistki - taki nieco znudzony, czasem nostalgiczny, niespieszny, a czasem trochę krzykliwy i histeryczny. Przypomina trochę wokal Courtney Love z kapeli Hole albo wokal z CSS.

Polecam zatem wszystkim, szczególnie tę radiową kompilację z 2003 roku, gdzie zespół słychać na żywca i czuć w tych nagraniach 'to coś'.

18
st.
2010
palikowski

Uchylę rąbka tajemnicy - jestem linuxowym dyletantem

Tytuł ma przyciągnąć wszystkich linuxiarzy, mam bowiem nadzieję, że trochę mi pomogą.

Ja się na linuchu nie znam, ale próbuję dokonać wyboru między 2 serwerami. Skoro się nie znam to robię testy godne nooba (laika, dyletanta), za co wszystkich wierzących w moją szeroką i głęboką wiedzę serdecznie przepraszam.

Skąd w ogóle wziął się temat? Osiołkowi w żłoby dano i mam do wyboru - zostać na obecnym dedyku albo iść na vps. Oba serwerki mają teoretycznie podobne parametry - 2gb ram, 80gb hdd, procek około 2x2ghz. Nowy VPS wydaje się o tyle lepszy, że maszyna "pod nim" ma możliwości większe niż obecny blade i w razie czego zasoby dla VPSa byłyby na pstryknięcie palcem zwiększone.

Od admina mam 2 strzępy informacji:

1. dedyk - maszyna z gatunku blade - http://www.b2net.co.uk/ibm/ibm_xseries_hs20_blade_server.htm, z 2gb ram i 1x80gb dysk, 2x2,4GHz,

2. nowy VPS - puszczony jest na maszynce w której siedzi Quad Core Phenom - 4 x 2 GHz, 2 serwerowe dyski SATA2 nearline 500 GB i 12 GB RAM :). Oczywiście na wirtualną maszynkę jest przeznaczone "tylko" 2gb i 2x2ghz, 80GB dysk.

No i z braku wiedzy i z powodu dziwnych odpowiedzi niektórych magików od linuxa na blipie, zrobiłem kilka partyzanckich testów, takich na czuja.

12
st.
2010
palikowski

Widać efekty Informatyzacji służby zdrowia

Miałem ostatnio nieprzyjemnośc stołować się w kilku placówkach świadczących usługi zdrowotno-medyczne.

  • Na miniwakacje nad morzem dojechałem z anginą ropną, co zaowocowało prywatną wizytą w ośrodku zdrowia w Wisełce,
  • Na święta moja 3-letnia córeczka Emilka dwa razy zawitała w szpitalu,
  • Na nowy rok ja i moja lepsza połowa wykonywaliśmy badania okresowe do pracy,

Obserwacje są dość ciekawe.

W Wisełce ośrodek wygląda jakby nie był remontowany 30 lat, poczekalnia przypomina dworzec kolejowy w Legnicy (nawet architektura jakaś znajoma i szarzyzna ta sama), a przy oknach można się nieźle przewiać, takie mają szpary. Za to prędkość obsługi pacjentów jest imponująca. Pierwsze zaskoczenie to kiedy pani w rejestracji spytała mnie o wszystkie dane, które wklepała do komputera. Przede mną było chyba 8 osób i przygotowałem się na godzinkę czekania. Drugie zaskoczenie - po 35 minutach wszedłem do gabinetu, czyli na osobę wypadało jakieś kilka minut.

Pani doktor spytała tylko o nazwisko, wybrała mnie w komputerze, spytała co dolega, jedną ręką i okiem zajrzała do gardła, w tym czasie drugą ręką i drugim okiem kliknęła w parę okienek, wcisnęła drukuj, laserowa drukarka bzyknęła receptę i już wystawiono mnie (nieco zaskoczonego) za drzwi.

Subskrybuj zawartość