rekomendacje, książka

18
wrz.
2009
palikowski

No Logo

Cegłowata książka No Logo jest z gatunku takich co to aż strach zacząć (kiedy ja to przebrnę!?). Ale w końcu, na urlopie, powiedziałem sobie 'teraz albo nigdy!'. Fakt, że ledwo-ledwo się wyrobiłem, kończąc ostatnie 30 stron kultowej już pozycji w samochodzie, w drodze powrotnej.

W wielkim skrócie książka ma być o wpływie korporacji na nasze życie. Autorka (na zdjęciu z okładki istne niewiniątko :P) stawia śmiałą tezę, że od momentu odkrycia przez korporacje siły logo i marki (jako głównego motoru sprzedaży), mamy (jako konsumenci, ale i pracownicy) przechlapane życie. Reklama jest wszędzie, tania siła robocza to powrót niewolnictwa, praca w krajach rozwiniętych jest coraz bardziej tymczasowa i niepewna, a wielkie konglomeraty medialno-markowe przyczyniają się do cenzury i zawłaszczania przestrzeni publicznej.

Zaskoczyła mnie ta książka. Oczekiwałem jakiegoś mydlenia oczu, banałów w rodzaju 'reklama kłamie', czy czegoś podobnego. Otrzymałem materiał zawierający masę przykładów, statystyk, wyliczeń, dowodów. Sama sekcja z przypisami jest imponująca zawiera ich kilkaset (teraz nie sprawdzę, ale chyba w okolicach 600).

Czy materiał dowodowy jest wiarygodny i przekonujący? Ciężko ocenić, robi wrażenie naprawdę dobrej roboty. Warto przeczytać i przemyśleć. Ja póki co jeszcze myślę, ogrom tematu mnie nieco przytłoczył i nie jestem w stanie tak od razu powiedzieć - ma babeczka rację. W każdym razie jest diablo przekonująca.

Niestety, ma też ta cegła wadę - dowiemy się z niej wiele ciekawych rzeczy, ale jej aktualność to koniec lat 90-tych. Jest krótki aneks, napisany po ataku na WTC, ale to mało. Dlatego już ostrze sobie zęby na jej 'Doktrynę szoku', bo Naomi Klein pisze naprawdę przyjemnie i czyta się ją dość lekko.

15
lp.
2009
palikowski

Zakupologia stosowana

rzadko zdarza mi się rekomendować książki, których nie przeczytałem. “Zakupologia” Martina Lindstroma jest jedną z takich, których przeczytanie chcę zaproponować z kilku powodów.

Po pierwsze - poszerzmy swoje horyzonty. Każdy z nas jest (czy tego chce i jest tego świadom czy nie) celem ataków sztabów ludzi dbających o to, abyśmy kupili produkt tej a nie innej marki. Znajomość technik stosowanych przez działy marketingu jest moim zdaniem koniecznością, jeśli chcemy być nieco bardziej świadomymi konsumentami lub interesujemy się jakie zmiany zachodzą w psychice ludzkiej i społecznej w dzisiejszych czasach.

Po drugie - czytajmy więcej niż jedną pozycję na dany temat. Czytam właśnie "No Logo" Naomi Klein i już wiem, że chętnie sięgnę po zbliżona tematycznie propozycję - nigdy za wiele punktów widzenia w temacie tego jak jesteśmy wodzeni za nos przez korporacje i reklamodawców :).

Po trzecie - jestem pazerny i lubię dostawać coś za darmo (tak w końcu wciągnąłem się w "Yerba Mate" ) a "Tomek Smykowski" ogłosił właśnie na "swoim blogu", we "wpisie": będącym po części recenzją, że chętnie ufunduje tę książkę osobom do niego linkującym.

Co niniejszym czynię :).

24
cz.
2009
palikowski

Ostatnia Przygoda

OkładkaOkładka Przyznam bez bicia, że kupiłem tę książkę z sentymentu i z wyrachowania. Po pierwsze napisał ją EuGeniusz zwany także Dębskim, czyli miałem jaką taką pewność, że przeczytam do końca (lubię po prostu styl Pana Geniusza). Po drugie miała fajowy malunek na okładce, przypominający mi klimaty Shadowrunowe, do których tęsknię. Po trzecie była niedroga. Po czwarte wreszcie - od razu widać było, że nie będzie to lektura trudna, poruszająca ważkie tematy i stawiająca filozoficzne pytania o sens bytu, tylko lekka cyberpunkowa powieść o przemądrzałym detektywie robiącym w konia swoich przeciwników. Czegoś takiego moje przepracowane zwoje mózgowe potrzebowały. I dokładnie to dostałem.

Jak to z EuGeniuszem i jego stylem (w moim przypadku) bywa książeczka nie stawiała większych oporów i 'weszła mi' bardzo gładko. Intryga prosta jak drut, postaci nie nazbyt głębokie, akcja przewidywalna i dość schematyczna. Kołem napędowym i wyróżnikiem tej opowieści, jak mi się wydaje, miał być tu chwyt polegający na wciągnięciu w wir przygód i niebezpieczeństw całej rodziny bohatera (razem z psem), co może nie jest posunięciem odkrywczym ale dodało troszkę smaczku i sposobności do różnych fabularnych ewolucji. Wydaje mi się nawet, że autor słabo wykorzystał tę szansę i można by zagrać na tej strunie mocniej. Z drugiej strony odniosłem momentami wrażenie sztuczności niektórych familijnych zachowań bohaterów, dialogi bywają nieco wymuszone a cała głębia stosunków rodzinnych skupia się na głównym bohaterze, nie prezentując zbyt wiele od strony reszty rodziny. Zakończenie również nie zachwyca, raczej nagle orientujemy się, że autor chyba nagle zorientował się, że musi zmieścić się na kilku stronach i naprędce ucina wszystkie wątki.

Szkoda trochę, że poza rozpoznawalnym stylem narracji - trochę luzackim, trochę stylizowanym na język potoczny - i dialogów, niewiele dobrego da się o tej książce powiedzieć. Może nieco ciepłych słów o zaprezentowanych technologiach sieciowych, które są dosyć przejrzyście ale nie nachalnie wyjaśnione, mają też sporo wspólnego z kierunkami w które udaje się obecna Sieć. Nie ma tu może nie wiadomo jakich odkryć i pomysłów, ale widać, że autor nie błądzi jak dziecko we mgle tylko swoje wie i potrafi to rozwinąć w dość prawdopodobne pomysły.

Poza tym - pozycja dla poszukujących naprawdę nieskomplikowanej w formie i treści rozrywki. Polecam jeśli lubicie klimaty near-future, cyberpunk, spiski rządowo-korporacyjne i chcecie odpocząć przy jakimś lekkim kawałku.

02
st.
2009
palikowski

Tracę Ciepło

od autora: tekst pisałem jakiś rok temu i dziś go odnalazłem

Orbitowski napisał książkę totalną.

Przynajmniej tak nas przekonuje tylna okładka oraz opasłość 480 stronicowej powieści. Rzeczywiście wygląda nieźle na półce.

Orbitowski dowiódł mi już, że potrafi napisać dobre opowiadanie, wciągnąć w swoje barkero-gaimano-carollowskie mgliste światy, wywołać dreszczyk niepokoju i smakowite poczucie przeczytania kawałeczka nieco lepszej niż przeciętna literatury gatunku horror.

Tym razem opisuje losy dwóch bohaterów widzących 'nieco' więcej niż przeciętny człowiek. Pierwsze spotkanie z inną rzeczywistością nastepuje już w podstawówce i wtedy ich poznajemy. Wspólny koszmar połączy ich życie na zawsze a czytelnik pozna ich drogę od dzieciństwa po dorosłość.

Co więc dostałem od nowej powieści Łukasza O.? Zaskakująco dużo. Dużo miejsc, sytuacji, dobrych dialogów (choć momentami wyjętych jakby z komiksu wilq), barwnych opisów. Mamy nie jedną ale trzy opowieści o dzieciństwie, szkole, dojrzewaniu, przenikaniu się rzeczywistości i świata nadnaturalnego, trudnych decyzjach dręczących każdego człowieka. Jest też sporo straszenia - nadnaturalnymi wizjami, proroctwami, sekciarstwem i wracającymi ze świata umarłych potępieńcami. Wszystko do dość smacznie podane.

Niestety dużo równa się też rozwlekle. Orbitowski lubuje się w dokładnym, szczegółowym roztrząsaniu każdej sceny, rozbieraniu na atomy przeżyć, wyglądu, zapachu, światłocienia i wszystkiego innego. Pod tym względem czyta się trochę trudno, a w większej ilości przyprawia o senność i ból głowy.

Jestem dzieckiem internetu i telewizji - jakkolwiek lubię opasłe książki, to wolę nieco skromniejszą, lub lżej, zgrabniej napisaną narrację - jak u Lema, Zajdla, Dicka czy Bułyczowa. Tak samo jak nie mogę przebrnąć przez grubsze książki Kresa, Dukaja, czy Barkera tak i tu z trudem dotrzymałem danej sobie obietnicy dokończenia powieści w 2007 roku.

Zarzut to czy nie zarzut - na pewno dałoby się zmieścić tę książkę i trzy opowieści jakie nam prezentuje autor, na 100 stronach mniej, bez wielkiej straty. Mogłoby też pomóc dorzucenie jakichś 'szybszych' scen, jakaś odmiana. Z drugiej strony sceny 'dynamiczne' (pościgi, walki) wychodzą autorowi moim zdaniem średnio ze wskazaniem na słabo, więc może rozwlekłość to to tak naprawdę unik w stronę tego co autorowi wychodzi najlepiej?

18
mrz.
2008
palikowski

Siły Rynku

[img_assist|nid=1173|title=Siły rynku - okładka|desc=|link=node|align=left|width=92|height=140]Książkę kupiłem trochę wbrew sobie. Pierwsza powieść R.Morgana, "Modyfikowany Węgiel" pozostawiła u mnie pewien niesmak - mimo giętkiego pióra i barwnej fabuły była jak na mój gust zbyt efekciarska, a bohater przypominał gościa z Duke Nuk'em 3d.

Długo się zastanawiałem czy wydać 30 peelenów na kolejne dokonanie pisarza, ale jakoś kilka razy rzucała mi się w oczy okładka i w końcu mój skrzywiony w stronę cyberpunka gust wziął górę.

26
wrz.
2006
palikowski

Nowy wspaniały świat

Czasem człowiek nawet nie wie że coś potrafi, zanim tego nie spróbuje.

Mama i tato często czytali mi do snu, a babcia żeby mnie czymś zająć przez cały dzień pokazywała mi literki i cyferki, chociaż nie chodziłem jeszcze do szkoły.

Tego wieczoru rodzice oglądali jakiś film i zapomnieli o mnie, mi nie chciało się wcale spać, a książka leżała sobie przy łóżku. Wtedy kolejne przygody mojego ulubionego bohatera były co najmniej taką rozrywką jak najnowszy odcinek ulubionego serialu, nie mogłem się doczekać!

10
maj
2006
palikowski

Zderzenie Czołowe

Bruce Bethke jest wartym uwagi autorem. Sama powieść dostała nagrodę P.K.Dick'a, a pisarz - no cóż, to on w 1980 roku napisał opowiadanie "Cyberpunk" i chociaż sam odżegnuje się od bycia ojcem nowego gatunku w kulturze to coś w tym chyba jednak jest.

Książka zapowiadała się nieszczególnie. Pretensjonalny tekst z tyłu okładki, na dodatek powtórzony zaraz na początku powieści - wszystko wskazywało na niskich lotów czytadło. Jednak szybko zorientowałem się, że te niecałe czterysta stron tekstu dostarczą mi nielichej rozrywki.

Pierwsza część historii przybliża nam Jack'a Burroughs'a i jego nader miałkie życie jakie może toczyć młody zdolny cyberpunk pracując w dziale informatyki wielkiej korporacji. Te początkowe 150 stron jest rewelacyjne dla osób rzeczywiście pracujących w zawodzie 'komputerowca'. Mamy tu kilku straceńców opiekujących się trzódką wiecznie niezadowolonych 'użyszkodników', udających przed szefostwem ciężką pracę i grających w sieciowe gry kiedy tylko jest odrobina czasu (a ten zawsze się znajdzie, nieprawdaż?). Opisy nowoczesnego społeczeństwa również są przekonujące - dostajemy bardzo prawdopodobną wizję świata Kafki połączonego z Wielkim Bratem, doprawionego nieco Burgessem. A wszystko zanurzone w cyniczno-prześmiewczym sosie przypominającycm humor Douglasa Adamsa.

10
maj
2006
palikowski

Circuit of Heaven

"Circuit of Heaven" Denisa Danversa kupiłem od wyprzedającego swe domowe zbiory księgarza. Niska cena, chęć podszlifowania angielskiego i kusząca z tylnej okładki śmiała fabuła sprawiły, że nabyłem tę pozycję. O czym opowiada nam autor? Mamy oto utopijną rzeczywistość wirtualną - bez chorób, wojen, śmierci - do której przeniosło swoje umysły ponad 90% ludzkiej populacji. Ich ciała spalono w ogromnych krematoriach. Na ziemi pozostała garstka rozrzuconych mieszkańców, w tym nasz główny bohater - szczerze nienawidzących Bin - bo tak brzmi oficjalna nazwa nowego, lepszego, wirtualnego świata.

10
maj
2006
palikowski

Dworzec Perdido

to nie dla każdego

Jeśli myślicie, że możecie pozwolić sobie na ominięcie długiej i pasjonującej lektury, nie kupujcie tej książki. Jeśli nie chcecie poznać świata wielowarstwowego, głębokiego, opisanego w najdrobniejszych szczegółach, nie pożyczajcie tej książki. Jeśli wystarcza wam Harry Potter, Connan i Wojownicza Księżniczka - nie zbliżajcie się nawet do tej książki.

Właśnie skończyłem ją czytać. Jestem zaskoczony, zdezorientowany a nawet poruszony - przecież nie lubię fantasy! Dlaczego tak mnie zafascynowała lektura? Bo ta książka to fantasy, cyber- i steampunk, social fiction i polityczny manifest w jednym. Ale do rzeczy.

Subskrybuj zawartość