10
maj
2006
palikowski

Circuit of Heaven


Denis Danvers

4

Książka

"Circuit of Heaven" Denisa Danversa kupiłem od wyprzedającego swe domowe zbiory księgarza. Niska cena, chęć podszlifowania angielskiego i kusząca z tylnej okładki śmiała fabuła sprawiły, że nabyłem tę pozycję. O czym opowiada nam autor? Mamy oto utopijną rzeczywistość wirtualną - bez chorób, wojen, śmierci - do której przeniosło swoje umysły ponad 90% ludzkiej populacji. Ich ciała spalono w ogromnych krematoriach. Na ziemi pozostała garstka rozrzuconych mieszkańców, w tym nasz główny bohater - szczerze nienawidzących Bin - bo tak brzmi oficjalna nazwa nowego, lepszego, wirtualnego świata.

To zderzenie komputerowej utopii i klimatu postapokaliptycznego (mimo że żadnej apokalipsy nie było, świat 'na zewnątrz' wygląda jak wyjęty z Fallouta) tworzy ciekawą mieszankę. Barwne opisy, nietypowe postaci główne, nieźle zarysowana fabuła - wszystko przemawia na korzyść książki.

Rodzice małego Nemo zostawili go kiedy miał 12 lat - sami załadowali swoje umysły do Bin, a ich syn miał to zrobić kiedy osiągnie wiek 18 lat. Chłopak jednak poprzysiągł nigdy z tej możliwości nie skorzystać, a kontakty z Bin ograniczyć do minimum.

Justine została wgrana do wirtualnego świata niedawno. Od początku czuła, że coś z nią jest nie tak. Śni nie swoje, bardzo realistyczne sny, pamięć regularnie ją zawodzi. Jest piosenkarką, uderzająco podobną do ulubionej wokalistki Nemo, ma nawet podobny głos. Kiedy spotykają się u rodziców chłopaka, na jego 21 urodzinach, od razu zauważają, że są dla siebie stworzeni.

Wizyty w Bin są dla Nemo męczącą koniecznością - w dodatku przebywanie tam dłużej niż 24 godziny jest groźne dla zdrowia. Czy nasz bohater zdecyduje się na porzucenie ciała w imię miłości? Czy Justine dowie się dlaczego nękają ją dziwaczne wspomnienia? Czy rodzice Nemo poznali dziewczynę przypadkiem? A może podsunęli ją synowi rozmyślnie?

Wszystko to brzmi jak zapowiedź kolejnego odcinka C jak Cyber-Miłość, ale czyta się z przyjemnością. Nie jest to może lektura na miarę Dukajowskich epopei, ale porządna, niebanalna, z dobrze skonstruowaną fabułą książka. Poznajemy oba światy - wirtualny i rzeczywisty - z punktu widzenia dwójki bohaterów. Ilość ciekawych, nieoklepanych pomysłów, jakie autor zmieścił w powieści mile zaskakuje. Szczególnie spodobało mi się wirtualne biuro wycieczkowe Real Tours oferujące wizytę w 'wirtualnym rzeczywistym świecie'. Nemo korzysta z tego aby pokazać Justine gdzie mieszka.

Denis Danvers nie jest typowym autorem literatury typu sf czy cyberpunk. Czuć, że pisze do masowego odbiorcy, nie fana sf. Ciężko powiedzieć czy to dobrze czy źle - mi to nie przeszkadza. Znać rękę dobrego rzemieślnika, zawodowego pisarza, nie odczuwa się, że tekst jest napisany na siłę w danej konwencji. Można by nawet nazwać tę pozycję cyberpunkową powieścią obyczajową. Mam wrażenie, że kobietom może nawet bardziej się spodobać.

Niestety książka nie jest dostępna po polsku, tak samo jej kontynuacja - End of Days. Być może kiedyś doczekamy się tłumaczenia, choć specjalnie na to nie liczę. Nazwisko Danversa nie jest chyba jeszcze na tyle znane aby zainteresowało polskich wydawców.


nie dałem rady

Wpisał gość 7 November 2009 - 5:13pm.

Próbowałem przebrnąć przez tę pozycję niestety nie dałem rady.
http://www.butla.com.pl/