10
lp.
2007
palikowski

Terapia szokowa

Czasem trzeba się zastanowić nad swoim życiem, przemyśleć ważne sprawy, wypracować jakiś plan działania mający poprawić obecną sytuację - bo przecież w każdym punkcie naszego życia sytuacja jest nie tak dobra jak byśmy chcieli. A więc czasem tak właśnie trzeba zrobić.

Ale czasem człowiek ma dość myślenia, deliberowania, roztrząsania, najlepiej gdyby ktoś mu powiedział co i kiedy ma robić. Całkowita zmiana stylu od teraz i zaraz. Taką właśnie terapię szokową postanowiłem zastosować w moim przypadku.

Nie wzięła się ona znikąd - pomogły mi przynajmniej 2-3 blogi, jedna książka oraz coraz silniejsze przeczucie, że jak nie teraz to już nigdy.

Aby wszystko się powiodło postanowiłem zastosować się do kilku sztuczek i prosto (życiowo, logicznie, rozsądnie) brzmiących reguł, które zastosowałem.

Z tłumaczenia tekstu Steve Pavlina ( "30 dni do sukcesu http://www.stifflog.com/pl/index.php/2006/10/21/30-dni-do-sukcesu/ ) zasięgnąłem zasadę 30 dni. Pomaga ona przełamać się do życiowych zmian. Pokrótce brzmi ona tak - nie zmieniamy zachowania na zawsze, a na 30 dni. Czyli stawiamy sobie cel - wytrwać miesiąc w postanowieniu. Rzucam słodyczę na miesiąc brzmi lepiej niż na całe życie. W drugim wypadku prawdopodobnie po 2-3 dniach damy sobie spokój (przecież nie wytrzymam tak bez słodkości do końca moich dni!). W wypadku decyzji 'na próbę' mamy zawsze to światełko w tunelu, że jeszcze 28 dni, 25, 15, tydzień, dzień... i nagle okazuje się, że nie jest znowu tak źle! Może wytrwać jeszcze miesiąc? Może wejdzie mi to w nawyk?

A więc 30 dni - ale czego?

Po pierwsze - kawa. Rzucam ponownie - ostatnio (chyba podświadomie) też zastosowałem zasadę miesięcznego odwyku, ale potem kawa wróciła do codziennego rygoru - 2 dziennie minimum. Kawa tylko na sobotnie i niedzielne śniadania bądź podwieczorki.

Po drugie - ruch. Codziennie 15-20 minut wysiłku. Kiedy do cholery mam to robić, cały dzień zapchany!? Moje rozwiązanie tego problemu wiąże się z punktem 3 i 4. Po podziale doby na odpowiednie części i uregulowaniu pór żywienia można sobie wydzielić te 20 minut z samego rana przed pracą. Potem prysznic, kilka minut na przemyślenie dnia (sprawdzenie list najbliższych działań i kalendarza - patrz punkt 6) i do pracy.

Po trzecie - dieta. Na szczęście znowu trafiłem na proste i rozsądnie brzmiące rozwiązanie. Na blogu "biznes bez stresu" przeczytałem sobie o "diecie dwunastogodzinnej http://biz.blox.pl/2007/06/Dieta-12-godzin.html. Ma ona jasne zasady. Podziel dobę na 2 równe części. W części 'dziennej' (w moim przypadku od 8 rano do 8 wieczorem) jedz zdrowo co 3 godziny, nie podjadaj między posiłkami, jedz powoli aż poczujesz sytość, nie ograniczaj żadnego składnika - po prostu odżywiaj się regularnie. W części 'nocnej' nie wolno ci jeść.

Dlaczego podzieliłem dobę akurat tak? Zwykle jadłem w domu o 6.30 pierwsze śniadanie, w pośpiechu. To by oznaczało, że kolację musiałbym jeść o 18.30 (i głodować do późnej nocy), poza tym obiad wypadałby około 15, kiedy jestem jeszcze w pracy (a tu nie dają zbyt zdrowych rzeczy). Zaczynając od 8 mam obiad w domu (g.17), po kąpieli Emilki (około 20) kolację no i mogę się nieco zatrzymać nad każdym posiłkiem - nie spieszę się do pracy czy z pracy.

Po czwarte - sen. Minimum 8 godzin, ale w moim wypadku może być trudno, w każdym razie kłaść się będę wcześniej, bo wstać musżę o 5.40 na poranne ćwiczenia i prysznic.

Po piąte - Getting Things Done. właściwie powinienem zacząć od tego, że zainteresowanie tą metodologią, opracowaną przez Davida Allena, guru zarządzania własnymi zobowiązaniami, projektami,sprawami, przerodziło się w szersze zainteresowanie czymś co anglicy zwą Lifehacking. Jest to takie 'kombinowanie' aby żyło nam się przyjemniej, zdrowiej, łatwiej. Samo GTD już jest dobrym krokiem na drodze do ogarnięcia nawału pracy i stresu, a rozwinięcie go na wszystkie życiowe problemy może nam pomóc zapanować nad swoim losem. Nie jest to oczywiście łatwe, wdrożenie GTD wymaga sporego wysiłku na początku. Cały system opiera się o kilka list (Projekty, najbliższe działania, kalendarz, może/kiedyś, oczekujące) oraz dobre archiwum. Jak się sprawdzi - oczekujcie w najbliższym czasie relacji.

No ok, wyplułem z siebie to co się nagromadziło pod moją czaszką. Żeby nie było, że to puste słowa - dziś zacząłem to wszystko, jeszcze czuję w nogach poranny piętnastominutowy bieg. Trzymajcie kciuki bo nie będzie łatwo!

PS. Jak to dobrze że już ósma! Śniadanie czas zacząć!

PS2. Kolejne dni postaram się opisywać na 'podblogu' dotyczącym tylko tego okresu - "30 dni http://palikowski.net/30-dni

moje gratulacje... w życiu

Wpisał mazeer (niezweryfikowany) 10 July 2007 - 8:22am.
moje gratulacje... w życiu kazdego undergroundowca nadchodzi taki dzień kiedy glany zamienia sie na ciepłe kapciuszki , skórzane spodne na wygodny dresik , truskawkowego jabola na truskawkowy jogurt z niską zawarością cukru... takie życie

lool. truskawkowe jabole

Wpisał palikowski 10 July 2007 - 8:43am.
lool. truskawkowe jabole już dawno mnie nie kręcą, od kiedy wypiłem jednego duszkiem nie tykam tego gówna :) kapcie założyłem ładnych parę lat temu a skórzanych spodni nigdy nie nosiłem... ale dzięki za wsparcie :)

Zepsuliście Iwanda i teraz

Wpisał Kapral (niezweryfikowany) 10 July 2007 - 10:38am.
Zepsuliście Iwanda i teraz nie pomoże Wam GTD, RPG, LSD ani nawet WC!

Powodzenia! I tak masz

Wpisał grieco (niezweryfikowany) 10 July 2007 - 1:38pm.
Powodzenia! I tak masz szczęscie.. że w liste nie musisz wpisać rzucania palenia ;)