dzień 1
Dzień pierwszy mojej trzydziestodniowej drogi do lepszego i zdrowszego trybu życia. Szczegóły pomysłu są "opisane tutaj http://palikowski.net/terapia-szokowa, a w tym oto 'podblogu' będę co jakiś czas opisywał postępy i wrażenia.
Pierwszego dnia nie było wcale najgorzej - wstałem o 5.45 ubrałem się i poszedłęm pobiegać. Przywitała mnie zimna i mokra szarówka. Rozgrzewka (za krótka!) i pierwszy odcinek przez trawiaste (mokro!) pole załatwił mi buty na cacy. W 8 minut dotarłem marszobiegiem do mniej więcej 3/4 długości jeziorka a w kolejne 12, już spokojniej z powrotem do domu. Mój nieprzyzwyczajony organizm protestował jak mógł, a łydki jeszcze wieczorem groziły przy każdym naprężeniu mięśni skurczem. No ale co tam.
Szybki prysznic, kanapka do pracy (przy jej robieniu cieknie ślinka oj cieknie :)) i myk do samochodu. W połowie drogi przez Spaloną przypominam sobie że nie mam okularów, więc wracam się do domu. A niby biorę ginko bilobę czy cuś.
W pracy czas mija szybko - zgodnie z planem jem o 8, 11, 14 małe posiłki i nie czuję głodu. Robota leci dość sprawnie - póki co staram się trzymać jakiegoś szczątkowo zaimplementowanego systemu opartego o GTD, co pomaga w motywacji do opróżniania inbox'a realnego i mailowego.
Po drodze do domu robię małe zakupy na wyjazd. Niesamowite jak człowieka może drażnić zapach jedzenia :). Te wszystkie szynki, sery, pieczywo - ślinka znowu pociekła pełną strużką :).
Do domu wracam punkt 17 - czyli na kolejny posiłek. Niestety kąpanie Emilki przeciąga się i kolację jemy dopiero o 20.50, jutro postanawiam przesunąć o pół godziny pory jedzenia, żeby wieczorem zdążyć wykąpać Emilkę i zjeść na czas.
Co najśmieszniejsze - kładę się o 21.40 i szybko zasypiam. Gdy to piszę jest 7.30 rano następnego dnia. Bez kawy ciężko się rozpędzić, ale pobudka o 5.30, ćwiczenia, prysznic a potem jazda autobusem do pracy nieźle pomaga.
Dziś jedziemy na biwak czterodniowy, nad jezioro w Łagowie. Zobaczymy jak się uda dotrzymywać tego co sobie zaplanowałem w warunkach narażenia na czynniki 'zmiękczające' (zjedz kiełbaskę, napij się z nami, nie odź jeszcze spać :)).
Na biwaku planuję przesunąć pory jedzenia na 9 lub nawet 10 - żeby wytrzymać bez jedzenia do późnej nocy ostatni posiłek muszę zjeść jak najpóźniej... okaże się co z tego wyniknie. Następny wpis zapewne w poniedziałek.

Ostatnie odpowiedzi