primus
Green Naugahyde - Primus A.D. 2011
Nie mam ostatnio czasu na pierdoły to i blog podupada, ale o nowym albumie grupy Primus wspomnieć muszę. No bo to ich powrót, poparty koncertami w Europie (na berlińskim nawet byłem) no i pierwszy materiał od czasów niepamiętnych (coś około 11 lat ).
Od razu powiem - tragedii nie ma. Na razie zdążyłem posłuchać materiału kilkanaście razy, głównie w samochodzie. Tyle wystarczy, żeby mieć jakieś ogólne pojęcie, ale nie żeby zdecydować czy po setnym odpaleniu będę go w stanie znieść. Na szczęście wszystko wskazuje na to, że tak.
Ogólnie
Płyta brzmi podobnie do Antipop'a, co czasami denerwuje - szczególnie bulgoczące brzmienie basu jest wg mnie przesadnie eksploatowane. Z drugiej strony momentami mam wrażenie, że miks nie wyszedł nadzwyczaj dobrze i materiał mógłby być bardziej dopieszczony, jak na Antipop'ie właśnie.
Na szczęście album całkiem nieźle broni się jako całość. Nie zarzucałbym mu wtórności czy pójścia na łatwiznę. Co prawda od razu wiadomo, że to Primus, ale aranżacje są momentami bogatsze, ciekawsze, sporo utworów zawiera rozbudowane wstępy, wtręty, zakończenia, jakoś to wszystko dojrzalsze (10 lat starsze w końcu) się wydaje. Trochę tylko momentami zbyt namiętnie męczą słuchacza jednym riffem czy refrenem, ale to dokucza głównie z początku.
Może tylko dla pełnego ukontentowania brakuje mi numerów i wstawek z całkiem innej bajki, wyskoków znanych do poprzednich albumów ("The Final Voyage of the Liquid Sky", "Eclectic Electric", "Southbound Pachyderm", "Hail Santa" itd.). Może następnym razem uda się coś takiego wtrącić (a może znowu nagrać coś z Tomem Waitsem, czy Tomem Morello).
Skład
Panowie Prajmusowie zaprosili do ekipy swojego pierwszego perkusistę (tak pierwszego że wypisał się z grupy jeszcze przed zarejestrowaniem debiutu) i wbrew obawom nie wyszło im to na złe. Jego partie są jak najbardziej godne i pasują do reszty.
Primus. Berlin. 2011. Huxley's.
Mógłbym wiele pisać o wydarzeniach tamtego popołudnia i nocy. Mógłbym ale nie napiszę. Zwyczajna rzecz - koncert, na który czekałem jakieś 15 lat w końcu się odbył i ja na nim byłem. Zazdroszczę Kapralowi, że był na Openerze i słyszał Primusa 2 razy i to były 2 różne koncerty, ale trudno, jeden to i tak balsam na moje uszy, lek na całe zło i energetyczny kop w dupę jakiego potrzebowałem.
PS. dodam, że naprawdę miło było usłyszeć Hot Head Show - warto pójść na ich koncert jeśli będą w pobliżu!
PS2. Pozdrowienia dla zacnej kompanii widocznej gdzieś niedaleko tego tekstu :)
Ostatnie odpowiedzi