W sieci po bożemu
po przeczytaniu "tego newsa http://newsroom.chip.pl/news_167601.html poczułem niepokój... Zawsze marudzę, że sieć i korzystanie z niej za pomocą różnych narzędzi powinna być wykładana w szkołach, więc czego się tu czepiać? Że to katolicka szkoła? Kościół szkoli cyber-inkwizytorów ucząc jak sieć zabezpieczać (a to zawsze wiąże się z tym jak omijać zabezpieczenia)?
Kościół wcale nie zamierza oddać kontroli nad naszymi duszyczkami. Owszem, poniósł wiele porażek na polu ogłupiania mas w miarę informacja stawała się bardziej i bardziej dostępna (druk, gazety, radio, tv, sieć), ale widać ma dość ciągłego brania batów.
Zresztą - pomysł wcale nie jest nowy. Dzieci są coraz mądrzejsze - wystawione na informację nasiąkają nią jak gąbki, zaskakują nas wiedzą. Jednak wiedza i informacja potrzebują usystematyzowania, hierarchii wartości, inteligencji. Dawno zrozumiały to korporacje promując swoje produkty a przy okazji idee przez programy edukacyjne i szkolne. Pracownie komputerowe za darmo, oprogramowanie za śmieszne sumy, sponsorowane konkursy informatyczne, certyfikaty dla najmłodszych. Wszystko to za aprobatą i rządów i instytucji oświatowych. Przecież to dla dobra młodzieży, dla wprowadzenia w przyszłość społeczeństwa, dla rozwoju.
Szkoda, że rządy dają się omamiać takimi hasłami, ale czy mają jakieś wyjście? Chyba nie bardzo - klasyczne sztywne struktury rządowe czują chyba, że ich czas się kończy. Nie dziś, nie jutro, ale za 10, 20 może 30 lat przestaną być potrzebne. A do tego czasu lepiej się nie wychylać, oczyścić co się da i kombinować jak się nie dać zrzucić zbyt wcześnie ze stołka.
Walka o nasze umysły wcale nie została wygrana przez niosących pochodnię informacji i oświecenia. Świat płonie informacją a dym z pożaru otępia i nie daje odetchnąć. Kościół w końcu zrozumiał, że musi dolać trochę oliwy do ognia.

Kościół