The Simpsons
Raz na 2-3 tygodnie udaje się coś nam wspólnie z Magdą oglądnąć. Tym razem do czytnika trafił kinowy film o żółtej, wyłupiastookiej rodzince. Przyznam, że dawno się tak nie bawiłem i wielka szkoda, że simpsonów nie pokazują w żadnej telewizji do jakiej mam dostęp, kolejne sezony się kręcą a film na pewno zyska tej serii nowych fanów.
Od samego początku, kiedy to Homer mówi do widowni, że są frajerami (w końcu poszli do kina na kreskówkę, którą mają za darmo w TV!), do samego końca, humor, styl i ilość gagów nie odbiegają od, bardzo wysokiego, poziomu serialowej wersji.
Film, co najważniejsze, nie jest nudny, ma wiele wątków, barwne postaci, slapstickowe sceny, a nawet potrafi co poniektórych poruszyć do głębi. Mamy tu więc o roli ojca w wychowaniu syna, o tym jak zakochana dziewczyna potrafi zadręczyć siebie i otoczenie, jak ludzkość zanieczyszcza planetę, a nawet o tym że biznesmeni chcieliby się z ludzkością czymś podzielić. Niekoniecznie pieniędzmi, ale...
Oczywiście jak zwykle czeka nas masa nawiązań do znanych filmów, wydarzeń, postaci. Dla miłośników rozrywki i pop kultury na najwyższym poziomie - zdecydowanie polecam.
No i na koniec ulubiony cytat: "Wybrano mnie nie po to abym czytał, ale żebym decydował" - prezydent USA po wskazaniu na jedną z pięciu teczek zawierających możliwe rozwiązania "problemu Springfield".

Mądrości Homera są
Mądrości Homera są ponadczasowe, film jest genialny, nie zawiodłem się.