16
paź.
2007
palikowski

Ultimatum Bourne'a

No i pan Bourne powrócił na nasze ekrany. Nie będę specjalnie się nad nim znęcał - film jak film. Prawie jak Bond można by rzec, nawet nazwisko podobne. Cała ta pangalaktyczna intryga, bieganie po dachach, walki i strzelaniny - wszystko to już gdzieś widzieliśmy. Sprawdza się motto, że "prawie robi wielką różnicę".

Zaleta filmu - ciągle coś się dzieje. Tylko to dzianie się ani nas ziębi ani grzeje, raczej cieszy beztroskim podejściem do praw fizyki i odporności na lanie po mordzie. Budzi to nasze zrozumienie - w końcu to jest produkt rozrywkowy a nie film dokumentalny. Kilka lepszych 'patentów' nie ratuje całej sytuacji.

Szkoda tylko że na koniec mamy jasną wiadomość - "czekajcie na następną część gdzie pokażemy jak bourne nauczył się unikać kul i urzędu skarbowego!". Czyżbym zaspoilerował? Ups. Ale czy ktoś mógł wierzyć że zabiją takiego pięknisia?