04
st.
2009
palikowski

Taksówkarz

Wstydliwa biała plama na liście obejrzanych filmów w końcu wywabiona. Obejrzałem "Taksówkarza" i już rozumiem dlaczego tyle osób go poleca. Obraz nakręcony ponad 30 lat temu zamiast trącić myszką jeszcze zyskał na aktualności.

Święta, Nowy Rok, długie weekendy - wszystko to pomaga odrabiać różne zaległości. Można przykładowo napisać odkładane w nieskończoność zadania na studia, ale pokusa wieczoru spędzonego w dobrym towarzystwie, przy trunkach, zakąskach i ciekawym filmie była zbyt silna.

Film ten znany jest szczególnie z kilku końcowych kadrów, gdzie De Niro paraduje cały zakrwawiony, z irokezem... no ale to kadry końcowe, więc nie napiszę więcej o nich. Szczególnie że o wiele ciekawsze jest pierwsze 3/4 filmu, czyli historia która kończy się tak dramatycznie.

Cała akcja skupia się na głównym bohaterze, który z początku wydaje się dosyć zwyczajnym, zmęczonym życiem facetem. Podejmuje pracę jako taksówkarz i całymi nocami wozi klientów. Jeździ tam gdzie inni nie zaglądają - Brooklyn, Bronx, Harlem.

Dość szybko okaże się, że Travis Bickle nie zamierza biernie obserwować jak jego miasto zalewa fala ludzkiego śmiecia. Były żołnierz marines nie radzi sobie z traumą po wojnie a miejska dżungla okazuje się równie nieprzyjemna jak ta w Wietnamie. Postanawia oczyścić miasto z brudu.

Obraz skupia się na pokazaniu jak główny bohater przekracza kolejne drzwi wiodące do szaleństwa, jak przygotowuje się do 'misji', pogrążając się w psychozie i osamotnieniu.

Film wywarł na mnie spore wrażenie. Świat w nim pokazany wcale się nie zestarzał, można by nawet powiedzieć, że to co 30 lat temu było wynaturzeniem i szokiem dziś jest normą - widzimy ją za oknem, w wiadomościach, gazetach. Obraz ma w sobie to ulotne coś - nie wiem czy to zasługa świetnej roli Roberta de Niro, nocnych zdjęć Nowego Jorku, niesamowitej muzyki czy przykuwającej do ekranu fabuły. Czułem się jak na seansie filmu z pogranicza Pulp Fiction i onirycznych wizji Davida Lyncha.

Rzadko piszę tyle o filmie - wolę je oglądać niż recenzować, ale ten naprawdę gorąco polecam.