ux

24
cz.
2013
palikowski

User eXperience w aplikacjach korporacyjnych

Ostatnio w mojej praktyce zawodowej widzę, że coraz większą wagę przykłada się do użyteczności aplikacji. Wiele lat były one wytwarzane bez zwracania uwagi na ten element. Teraz firmy starają się jakoś wygrzebać z bezliku różnorodnych interfejsów, formatek, typów pól i sposobów na osiągnięcie tego samego.

Dlaczego do tego doszło?

Problem z często beznadziejną użytecznością oraz brakiem spójności w interfejsach aplikacji pisanych na zamówienie przez duże firmy dla dużych firm jest między innymi taki, że budżet konsumowany jest często jeszcze przed dotarciem do testów użyteczności.

[drobna złośliwość]
W tym miejscu powinien wyskoczyć skrzacik albo diabełek i zapytać Cię, drogi czytelniku, "W projektach korporacyjnych zawsze planujecie testy użyteczności na wczesnym etapie, prawda?".
[/drobna złośliwość]

Wykonawcy aplikacji "na zamówienie" muszą spełnić wiele kosztownych wymagań - integracja z wieloma systemami, szkolenia, testy akceptacyjne, poprawki z gatunku "bo nam się przypomniało że...", dokumentacja analityczna, projektowa i techniczna (wiele razy przepisywana), dedykowane instrukcje stanowiskowe i tak dalej. To wszystko kosztuje.

Co innego aplikacje pudełkowe, dla masowego odbiorcy. Tam raz zaprojektowana i napisana aplikacja sprzedaje się głównie dzięki temu, że jest funkcjonalna, użyteczna, estetyczna i przyjazna. Interfejs użytkownika (często sprawdzany przed kupnem za pomocą wersji trial) jest niemal krytyczną kwestią. Aplikacja musi nie tylko działać ale wyglądać i wyróżniać się na plus w gronie konkurencji.

Wracając do aplikacji "korporacyjnych". Przy pewnym poziomie frustracji związanym z przekroczeniem budżetu, terminów i granic zdrowego rozsądku jeśli chodzi o moment i zakres zgłaszanych poprawek i zmian, sporo projektów jest odbierana i wrzucana na produkcję na zasadzie "skończmy to wreszcie a poprawiać będziemy na podstawie feedbacku użytkowników i po godzinach w ramach osobnego projektu".

Subskrybuj zawartość