Blacktongue
Laundry
4
Muzyka
Laundry?
Zespół powstał w 1993 roku z inicjatywy Tima Alexander'a - bębniarza Primusa. Tim (wokale) wraz z Tomem Butlerem (gitara) oraz Ianem Varriale (stick i Warr guitar) grają niełatwą muzykę - ciężkie riffy, transowo zapętlone melodie, melancholijny i niepokojący wokal. Wszystko brzmi jak drink przyrządzony przez King Crimson, wymieszany jakimś ciężkim narzędziem (TOOLem :), z odrobiną szaleństwa Primusa i nutką nieprzewidywalności. A nawet dwiema nutkami :).
BLACKTONGUE
Album wita nas szybkim riffem na sticku, potem dołącza gitara wygrywając na tle niemal przebojowego wokalu przycinany podkład. Bujany rytm, często zaburzany mocnymi uderzeniami perkusji i gitary, to wszystko świetnie współgra, słucha się z przyjemnością. Może tylko dwa pierwsze utwory zbyt podobne do siebie?
Tytułowy kawałek szybko przeradza się w walec jadący w dziwnym rytmie, napędzany brudnymi, urywanymi w środku taktu, riffami. Rozmydlone brzmienie sticka w połowie kawałka daje ciekawe efekty, kolejny mocny punkt. Pomysłowośc chłopaków nie pozostawia wątpliwości. Monarch Man rozpoczyna warkot, ale zaraz przenosimy się do dziwnej i tajemniczej krainy dźwięków sticka i gitary, pogłosów, echa i zawodzeń wokalisty :). Numer może mało przebojowy ale działający na wyobraźnię :). Znikąd pojawia się solówka rozpędzająca kawałek do nagłego wyciszenia i wszystko zaczyna się od nowa, chociaż zupełnie inaczej :). Kolejny track to gitarowe arpeggio przeplatające się z powolnymi ścieżkami basu i perkusji. Motyw gitary zanika i powraca, Tim zawodzi i jęczy, jest ok.
Monkeys Wrench to nie cover Foo Fighters tylko średnio odkrywcze rzępolenie i plamy dźwiekowe, średnio ciekawe i trochę przydługie. Kolejne ścieżki już rzadko zawodzą - melodyjne zaśpiewy, połamane rytmy, riffy - wszystko w porządeczku. końcowe Laundry to szybkie instrumentalne zwieńczenie wspaniałego albumu.
Jeśli chodzi o brzmienie to nie ocenię go najwyżej - może to kwestia formatu mp3, albo mojej karty muzycznej/słuchawek - jest nieco płaskie, za mało czadowe jak na ten materiał. Stick słychać dość dobrze, ale gitary zostają w tyle a perkusja nie ma kopa.
Album naprawdę warty przesłuchania - mimo niedoróbek brzmieniowych i (może) miejscami monotonnych, do upadłego powtarzanych riffów. Dla wielbicieli ambitnego rocka - bardzo wielka gratka, i to za darmo z oficjalnej strony zespołu!

Ostatnie odpowiedzi